czwartek, 22 września 2016

The Conjuring 2 / Obecność 2 (2016) - James Wan




Absolutnie nie zaskoczyło mnie, że James Wan po sukcesie pierwszej części Obecności bardzo szybko wraz z grupą współpracowników zdecydował się na nakręcenie kontynuacji. Tak jak w większości sceptycznie podchodzę do wszelkich projektów mających na celu wyssać do cna pomysły w oryginale zawarte, to w tym akurat przypadku nie budziło się we mnie "święte" oburzenie, że taki manewr został zastosowany. Zwyczajnie próbując rozeznać się w historii małżeństwa Warrenów, trafiając na wzmianki o szerokim archiwum przypadków z jakimi się mierzyli i bogato udokumentowanej faktografii ciekaw byłem kolejnej historii. A że pomimo zdroworozsądkowo pobudzanego sceptycyzmu wobec wszelkich zjawisk wymykających się logice i nauce oraz jednocześnie odpowiedniej w takich zabawach z nieznanym ostrożności (nie chcę wierzyć, ale respekt mam) wolałem ujrzeć hollywoodzką wersję opartą na faktach niżby ryzykować starcia z istotami spoza znanego mi wymiaru przeszukując dostępne w necie archiwalia Warrenów, lub co gorsza robić to w wersji live. Mimo, że to przecież obraz fabularny, oparty oczywiście na autentycznych wydarzeniach, to jednak potraktowany po hollywoodzku i kapitalnie wpisany w klasyczny kanon horroru, przez co bardziej light niż hard. Tyle, że ta wersja ugładzona i tak zafundowała mi ponad dwie godziny obgryzania pazurów i nerwowego spoglądania w głąb zaciemnionego przedpokoju z kluchą w gardle. Bo ta opowieść przez pryzmat właśnie faktów jest autentycznie przerażająca i diabelnie sugestywna - bez względu na rozrywkowy charakter kinowej magii.

P.S. Krótki tekst, nic o fabule (po cholerę ją zdradzać) niewiele o stronie technicznej, gdyż właściwie musiałbym przepisać refleksje w temacie części pierwszej. Praktycznie wszystkie komplementy i zarzuty są podobne, zachęcam więc do zapoznania się z nimi odszukując archiwalną reckę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj