piątek, 9 sierpnia 2019

Rebel in the Rye / Zbuntowany w zbożu (2017) - Danny Strong




Zbuntowany w zbożu to nie jest tylko opowieść o twórczym cierpieniu, o akcie literackiej kreacji w mentalnych męczarniach. Zbuntowany w zbożu to przede wszystkim opowieść o poszukiwaniu własnego charakteru, o terapeutycznej roli pisarstwa, o wieloletnim szlifowaniu warsztatu w celu doznania przełomu i wyjścia z głębokiego cienia poprzez konsekwentną samorealizacje i spełnienie wewnętrznych ambicji. Po to by być publikowanym i jak się okazuje w ostatnich scenach filmu do czasu podziwianym, oraz aby wyzdrowieć – wyrwać się z epizodycznej wojennej traumy. To historia dopieszczania i pielęgnowania naturalnego talentu, wykorzystywania inspiracji i czerpania pełnymi garściami z nawiedzającej weny. To fabularna biografia oparta w zasadzie na kilkunastu newralgicznych latach z życia autora "Buszującego w zbożu", który jak film stara się udowadniać przebijał się uparcie przez ciągły brak większego zainteresowania, aż do chwili, która zmieniła wszystko i to niekoniecznie w pełni po myśli bohatera. Doświadczony przez koszmar wojny z radykalnie zmienionymi priorytetami walczył o siebie i zabiegał o ratunek przed obłędem, korzystając między innymi z egzotycznej filozofii i ostatecznie dopinając swego i tworząc ponadczasowe dzieło, stające się kolejnym istotnym punktem zwrotnym w skomplikowanym świecie potrzeb J.D. Salingera. Jestem bardzo mile zaskoczony, bowiem spodziewałem się książkowo poprawnej realizacji, a otrzymałem oprócz klasycznych patentów od lat wykorzystywanych w gatunku także coś więcej, co wprowadziło do przecież względnie bezpiecznej formuły element wręcz magnetyczny, który dostrzegam w ciekawej warstwie psychologicznych uwarunkowań, historycznego kontekstu oraz bardzo przekonujących kreacjach z tytułowa rolą Nicholasa Houlta na czele. Ponadto decydujący walor produkcji tkwi również w nieco nerwowym i charyzmatycznym pulsie, w klimacie podrasowanym zarówno wyrazistym naświetleniem osobowości Salingera oraz na równi hipnotyzującym nostalgicznym mrokiem i swingującym tempem w oparach whisky i dymu papierosowego. Oklaski może nie na stojąco, ale brawa na pewno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj