czwartek, 30 lipca 2020

The Other Lamb / Córka Boga (2019) - Małgorzata Szumowska




Bez wielkiego entuzjazmu został przyjęty anglojęzyczny debiut Małgorzaty Szumowskiej. Przynajmniej te opinie na które przed seansem natrafiłem nie zachęcały superlatywami i nie napawały nadzieją na konfrontację z całościowo wiekiem dziełem. Po nie w pełni udanej Twarzy oczekiwałem zdecydowanego zrehabilitowania się i nawiązania do tego co najlepsze w dotychczasowej filmografii naszej eksportowej reżyserski. Pierwsze co podczas seansu jej najnowszej pracy robi znacząco pozytywne wrażenie, to pełne poetyckiej grozy zdjęcia autorstwa Michała Englerta, precyzyjnie przygotowana kontemplacyjna scenografia, lokacje oraz charakterystyczna narracja przywodząca skojarzenia z pozycjami Studia A24, bądź fenomenalnym kinem Yorgosa Lanthimosa - w którym zapewne od pewnego czasu Szumowska może znajdować inspiracje. Powyższej wysokiej klasie realizacyjnej i ambicjom wysokim kroku dotrzymują świetne kreacje aktorskie, a jest rzeczą bezdyskusyjnie oczywistą, że dobra gra to nie wyłącznie zasługa wysokiej klasy aktora, ale połączenia jego rzemiosła z charyzmą reżyserską, której myślę Szumowskiej nie brakuje. Trudno mi zatem wyłącznie ganić Panią Małgorzatę, że fabuła jest szczątkowa, a nawet prosta, kiedy od strony artystycznej The Other Lamb jest kinem w sensie umiejętności warsztatowych jakościowo przekonującym, a do tego merytoryczna strona podjętej tematyki daleka od zabijającej głębię spłyconej percepcji czy uproszczeń w znaczeniu łopatologii bez wiary w intelektualne przygotowanie widza stosowanej (pije do Twarzy). W tym segmencie historia hipnotyzującej manipulacji o fundamentach tkwiących w mistyce charyzmatów, powiązana z jarzmem patriarchatu i osadzona w okolicznościach mrocznego odosobnienia jest psychologiczną refleksją bogatą w alegoryczne odniesienia. Artystyczno-intelektualna wizja zaproponowana przez Szumowską, to zarówno treść i klimat, a atmosfera wolno snującej się fabuły z intrygującymi wizualno-muzycznymi ingrediencjami w tajemniczości i grozie osadzona potrafi przykuć uwagę. To więc zupełnie inna kategoria gatunkowa i formalna  niźli przytoczona we wstępie tekstu poprzednia jej produkcja. To kino odważne, kino nurtu anty mainstreamowego, ale też zrozumiem że dla licznego grona widza straszliwie nudne, a wręcz być może całkowicie niestrawne. Mnie taka Szumowska cieszy, bo przede wszystkim nie opiera się na oczywistościach, a jeszcze gorzej półprawdach tkwiących w powszechnych skrótowych stereotypach (pije do Twarzy). Nawet jeśli dała się w „Córce Boga” ponieść symbolicznym wizjom, to akurat na upartego doszukiwanie się głębokiego sensu jako ćwiczenie intelektualne (tutaj też w dodatku o cieszącym oko walorze wizualnym), może dostarczyć interesująco rozwijających przyjemnych doświadczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj