piątek, 28 sierpnia 2020

Le Butcherettes - bi/MENTAL (2019)

 


Odkąd w moje łapska wpadł debiut Crystal Fairy, ten stworzony pod dowództwem legendarnego Buzza Osborna materiał bardzo systematycznie powraca i słucham go z wielką przyjemnością. Muzycznie uleżał się w mojej świadomości na tyle dobrze, bym zarówno doskonale znał występujące tam chwytliwe motywy, ale też wciąż nie przestaje on dostarczać podniet o charakterze pomysłów aranżacyjnych po wielokrotnych odtworzeniach dopiero zauważalnych. To akurat słowo o dźwiękach, a tak naprawdę nawijając o nich zmierzam tym minimalistycznym wstępniakiem do osoby wokalistki, którą błyskotliwy Buzz gdzieś w mało mainstreamowej rzeczywistości odnalazł i pewnie nie tylko mnie objawił. Zafascynowała mnie ta młoda dziewczyna zarówno niezwykle plastycznym interpretacyjnie głosem, jak i tym, iż okazało się że spod ogona sroce nie wypadła, udzielając się mimo skromniutkiego wieku na scenie bardzo szeroko już od niemal dekady. Trochę jednak trwało zanim przechwyciłem A Raw Youth (2015) i znalazłem czas by zapoznać się chociaż pobieżnie z twórczością Le Butcherettes. Akurat z tych sesji nie spisałem do tej pory maksymalnie subiektywnej refleksji, nazywanej na stronach NTOTR77 na wyrost recką, ale kiedy światło dzienne ujrzało Bi/MENTAL wtedy już myślałem, że nie ma bata - recka powstanie błyskawicznie. :) Tak he he, zatem zamiast około marca roku 2019-ego wjeżdża recka czwartego krążka Le Butcherettes, he he z poślizgiem półtorarocznym. :) Powody takiej karygodnej sytuacji są dwa. Raz to nowych materiałów miałem (do czasu urodzenia w dalekiej Azji naszej obecnej przyjaciółki pandemii) zatrzęsienie, a dwa zaś stylistyczna zawartość bi/MENTAL akurat nie predestynowała go do roli łatwych w ocenie, tym bardziej w charakterystyce. Nie zna się cholera zwyczajnie we mnie NTOTR77 na takim graniu, bo "garage-punkowych" z definicji produkcji nie poznałem w swym życiu na tyle wiele, by doświadczenie dostarczało łatwych do zastosowania szablonów, a napisanie że coś mi się podoba lub nie podoba i podparcie którejś z opcji argumentacją "bo tak!", wykluczyłoby mnie ze społeczności amatorskich pismaków natychmiast. Obawy ego więc tu zawiniły, ale co tu zrobić kiedy nawet dzisiaj one prawie tak samo duże jak wtedy, gdy bi/MENTAL rozdziewiczałem? Może napisać posiłkując się wiedzą z netu coś więcej o miejscu tych dźwięków pośród rockowej stylistyki? A może sięgając do własnych emocji skupić się na surowych, ale jednak własnych odczuciach? Pierwsze jest lanserskim zachowaniem którego się jak nie przebierając w słowach skur********* brzydzę, więc zrobiłbym naturalnie to drugie - gdybym tylko potrafił teraz ubrać w słowa to co czuję, gdy w tle lecą numery z bi/MENTAL. Wysilając się ile jestem w stanie napiszę zatem tylko, że bardzo dobrze robi mi ta płytka, a szczególnie dobrze udział wokalny zajebistej Teresy Suárez Cosío aka Teri Gender Bender, rocznik 1989. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj