czwartek, 6 maja 2021

Mustasch - A Final Warning - Chapter One (2021)

 


Nie zamierzam się rozpisywać na temat efektów bieżącej pracy studyjnej ekipy Mustasch. Już od wystarczająco wielu (wydawanych z zegarmistrzowska precyzją, znaczy w równym odstępach czasowych) płyt daje do zrozumienia, że dzisiejszy Mustasch to nie taki Mustasch jakiego oczekuję i nawet jeśli każda jego kolejna propozycja w sporej już dyskografii nie wzbudza we mnie powodu do panicznej ucieczki, a kręci się jeszcze przez chwilę po premierze (szczególnie podczas podróży autem), to NIE, NIE, NIE - NIE tego od nich chcę! Nie ma bujającego stonera, a są jakieś kwadratowe patataje, czasem z lepszym, czasem gorszym riffem, ale zawsze z bardzo ograniczona jego przydatnością do konsumpcji. Na A Final Warning - Chapter One po omacku jakiś urozmaiceń poszukują - aranżacyjnie starają się kombinować, ale wychodzi lipnie, bo kwadratowo. Trochę maszynowej riffiady, basowych pochodów, niezwykle szablonowego piosenkowego też sznytu, o fuck i mdłości wywołująca mini ballada. Nieco jakichś elektronicznych "nie wiem po co, nie wiem, nie wiem" oraz coraz bardziej irytujący w tej konwencji (przecież niegdyś znakomity) wokal Ralfa. Sześć słabowitych prób (a myślałem że jeszcze gorzej nie będzie) zaadresowanych pewnie do niemieckiego odbiorcy, bo tylko on może się zachwycić teutońskim sznytem ostatnich płyt niegdyś rewelacyjnych Mustasch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj