środa, 27 października 2021

Nuevo Orden / Nowy porządek (2020) - Michel Franco

 

Już kiedyś coś Michaela Franco widziałem, ale tytuł (zaraz odnajdę) nie pozostawił większego śladu emocjonalnego w pamięci. Przeto seans z Nowym porządkiem z jednej strony po obejrzeniu zwiastuna i zapoznaniu się z promocyjnym przekazem mógł okazać się frapujący, z drugiej z obawy o przesadzone szumne zapowiedzi oraz krytykę przekazem zmanipulowaną, ja zdystansowany albo wręcz znudzony komplementami pozostawałem. Jak się już z autopsji okazuje, film robi wrażenie i mówię tu o tym, że to nie tylko przerażająca wizja, ale też ciekawie zbudowany scenariusz z wątkiem rozbudowywanym całkiem wiarygodnie do punktu kulminacyjnego i dalej proponowania możliwych następstw rozwoju wydarzeń. Ubolewam jednak równocześnie, że od połowy niestety ta historia się rozłazi, bądź nie jest właściwie poprowadzona narracyjnie, a z postaciami pomimo tragicznej istoty sytuacji trudno się zżyć czy utożsamić. Poza tym prawdą jest zauważane w opiniach przekonanie, że coś podobnego niedawno było i prawdopodobne że swoim rozgłosem twórców Nowego porządku zainspirowało. Dla porządku Parasite to się nazywało.

P.S.1 To norma że są wyżsi i niżsi, grubsi i chudsi, ładniejsi i brzydsi, są też i głupsi i mądrzejsi. Tylko że z tych cech nie wynikają bezpośrednio trwałe podziały klasowe. Nawet gdyby się uprzeć i spojrzeć bez kontekstu kulturowo-politycznego, to też cechy rasowe czy etniczne nie niosą ze sobą takich zależności czy właściwości. Jedyne co potwornie skutecznie rozpieprza względną naturalną harmonię współegzystencji w różnorodności, to pieprzona władza i jej profit w postaci pieniędzy, za które w tym wzajemnie napędzającym się obiegu można kupić możliwości decydowania. I proszę nie wnioskować, że pisząc to, to ja jestem bezkrytycznym zwolennikiem równości klasowej w utopijnym układzie komunistycznym, a kapitalizmem się brzydzę. Ja się faktycznie nim brzydzę, ale w wydaniu pozbawionym kompletnie wymiaru etycznego i powiązanym z jego brakiem poczuciem wyższości, wynikającym właśnie ze znieczulicy moralnej i objawiającego się karmieniem własnego ego i portfela pracą innych. Nie ma takiego systemu jakiego pazerny i okrutny z natury człowiek by nie wykorzystał, tak jak niewielki procent ludzkości nie wykorzystałaby okazji, gdyby ona im się nawinęła. Bo myślę, że ten, co jej nie schwyci to dl frajer, a kto (że zadam pytanie retoryczne) szanuje frajerów? Dlatego jeden większy cwaniak na drugim mniejszym cwaniaku żeruje i w tej dżungli jednemu większy innemu mniejszy, a jeszcze innemu żaden skrawek polany z manną z nieba przypada. Być może bunt jest tylko kwestią czasu, rewolucja nieuniknioną częścią historycznego młyna, którego żarna mielą powoli, ale skutecznie. Historia kołem się toczy, a rewolucja zjada swoje dzieci lub kontrrewolucje wywołuje. Frustracja budzi agresję, a agresja powoduje ofiary. Ktoś spada z piedestału i ktoś na zwolnione miejsce się wdrapuje, by w sumie powielając schemat samemu mordą w końcu o glebę przywalić, gdy ktoś wkurwiony nogę podłoży. Człowiek ma w sobie i zasady i poczucie krzywdy. Pytanie, co będzie w nim silniejsze? Pytanie, co w nim zwycięży? Przecież nie jest w porządku że ponad 80 procent bogactwa posiada garstka kasty współczesnych Panów.

P.S.2 Żyje już ponad cztery dekady i tak sobie z nudów obserwuję ludzi. Spoglądam też krytycznie do wewnątrz siebie, własne przemiany analizując i wciąż w sumie nie wiem od czego właściwie zależy czy ktoś ma w sobie szlachetne cechy czy jest po prostu urodzonym podłym skurw*****. Przywołuję w myśli środowisko socjalizacyjne, nie podważam jego istotnej roli, ale zwracam się wbrew ogólnie przyjętym naukowym teoriom przede wszystkim ku przekonaniu, że albo się w sobie ma to coś wobec nikczemności krytycznego albo nie. Człowiek się z tym potencjałem rodzi i go rozwija, bądź od startu jest go pozbawiony i nie ma takiej siły by go w sobie odnalazł przez przyswojenie. Ten film myślę, chyba też o tym jest?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj