niedziela, 10 października 2021

Masterplan - Aeronautics (2005)

 


W kategorii heavy/power metal jedna z tych nielicznych pozycji do których kosztowania bez poczucia zażenowania powracam. Nie wyłącznie dlatego, iż wokalne popisy Jorna Lande to absolutne najwyższe szczyty hardrockowej maniery wokalnej i wisienka na tym konkretnie masterplanowym torcie. Nawet jeśli numery autorstwa niegdysiejszych podpór niemieckiej legend power metalowej estetyki, same w sobie stanowią czyste stylistyczne złoto - wokalnie to jednak majstersztyk i basta! Rzecz przecież w tym, że ta koegzystencja na poziomie fantastycznej harmonii prądzi tak doskonale i tak skutecznie chwytliwie, z jednoczesnym uniknięciem banalności zagnieżdża się w świadomości. Mięsiste brzmienie, produkcja wyrazista plus rytmiczne wiosłowanie i wiosłowanie solowe z nabijająca tempo perkusyjną kanonadą. Raz gwałtowne, kiedy numery pędzą w charakterystycznych "patatjkach", dwa kiedy zwalniają uwypuklając epicki charakter rozbudowanych kompozycji - zawsze zachęcając słuchacza do odpowiednio skoordynowanego machania banią. :) Ponadto te właśnie, chwytające za serducho zaśpiewy Jorna i linie melodyczne którym nie sposób nie ulec. Mam tak od lat, że zarówno jedynka jak i dwójka Masterplan trafia mnie w to miejsce które generuje emocje i wzruszenia nie oszczędza, a samo Aeronautics różni się od s/t wyłącznie na poziomie korzystania z bardziej miękkich melodii - mniej bombastycznych aranżacji, którym chyba jeszcze bliżej do amerykańskiego hard rocka czy nawet sceny AOR. Może nie ma w niej zapędów wysoce ambicjonalnych, żadnej niemal odkrywczości, ale za to jest kapitalny warsztat, szczera pasja i maksymalna finezja w na maksa wykorzystaniu względnie ciasnej przestrzeni gatunkowej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj