czwartek, 14 października 2021

Todo sobre mi madre / Wszystko o mojej matce (1999) - Pedro Almodóvar

 

Na ogólnym poziomie, gdzie wizualne odczucia prym wiodą, Almodóvar nie zaskakuje i korzysta obficie z jaskrawości wyrazistych barw, okraszając gorącą estetykę wizualną, równie immanentną dla swojej twórczości i pochodzenia ścieżką dźwiękową. Podobnie, co nie ulega wątpliwości jest z teatralną manierą, która wręcz ociera się groteskowo o telenowelowe wzorce - balansując na granicy kiczu, lecz mistrzowsko utrzymując właściwą równowagę. W sensie zaś merytorycznej tkanki, Almodóvar sięga po tematykę niezwykle istotną z punktu widzenia potrzeb społecznych i regulujących ich realizację norm etycznych, ale sama, jak w tym przypadku kwestia transplantologii, jest tu tylko punktem wyjścia dla znacznie szerszego spojrzenia na ludzkie życie z perspektywy czasu, decyzji i ich konsekwencji. Poszukiwania prawdy o sobie i uspokojenia wewnętrznego ducha, poprzez otwarcie wydumane rozgrzebywanie życia, rozkładania własnej egzystencji na części i mozolnego sklejania jej na nowo. Wokoło festiwal osobliwych postaci, które dziwadłami nie trudno nazwać, ale i czystego piękna fizycznego oraz rzecz jasna tego duchowego. Zderzenia skrajności, finezyjnego konfrontowania czystości i grzechu, urody i brzydoty, radości i smutku, światła i mroku. W tonie nostalgicznym, w sentymentalnym duchu i aurze przekornie użytej taniej melodramy. Dla jednych melodramatyczny zakalec, dla drugich artystyczna perła. Dla mnie coś pośrodku - jak zresztą wszystko Almodóvara.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj