piątek, 29 października 2021

Where the Wild Things Are / Gdzie mieszkają dzikie stwory (2009) - Spike Jonze



Łebek ucieka w fantazję i tam odnajduje swój metaforyczny świat emocji, które zaczyna na własny sposób rozumieć. Postaci, z jakimi w interakcję wchodzi, to rodzaj alegorii jego lęków - a sama historia, stanowi wgląd w jego osobowość i psychikę. Jest mroczną baśnią z osobliwymi bohaterami - klimatem, światłem, widokami, też z dość przerażającym obrazem wyjątkowo ciepłych stworów (lub na odwrót?). :) Filmem jak najbardziej nietuzinkowym, ale wszystko, co nakręcił Jonze jest wyjątkowo oryginalne i osobliwe. Jakiejkolwiek przecież sztampy po Spike’u Jonze nie można się spodziewać. Kiedy nawet zabiera się za adaptację powieści o dziecięcym świecie emocji, to do takiego już w oryginale posępnego i osobliwego materiału literackiego przemyca jeszcze dodatkową porcję niepokoju i dziwaczności. Stąd film dla niewtajemniczonych familijny z pozoru, przestaje być produkcją łączącą przed telewizorem pokolenia, bo trudno tu zakładać, by dziatki wiele z jego treści zrozumiały, mimo iż to ich świat i one są tutaj bohaterami. Dlatego sugeruję oczywistość, że dzieciaki oglądają dopiero jak przestaną być smarkate, a dorośli oglądają obowiązkowo wyciągając wnioski - bo mogą, bo powinni! Powinni po pierwsze czasem spróbować wrócić do splątanych ujęć z lat szczenięcych, po drugie spojrzeć dzięki sugestywnej pracy Spike’a Jonze’a na tą perspektywę często zapominaną - logikę pozornie mało logiczną, opartą na prostych schematach myślowych, wzbogaconych ogromną wyobraźnią i swoistym chaosem skojarzeń.

P.S. Bez klasycznego słodziutkiego happy endu, mimo wszystko ze wzruszającym cichym finałem i interpretacją pozbawioną prostych podpowiedzi. Trudna przeprawa przez rodzaj quasi psychoanalizy z pokręconym metaforyczno-alegorycznym pierwiastkiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj