sobota, 19 kwietnia 2025

Stockholm / Sztokholm (2013) - Rodrigo Sorogoyen

 

Opowieść od typa, który został przez mnie jako reżyser bardzo dobrze swoimi filmami dotychczas zapamiętany, a obecnie zbiegiem okoliczności w formule polecajki mam okazję jego drugi w karierze film pod względem wrażeń jakie we mnie wywołał opisać. Romantycznie realistyczna, tudzież realistycznie romantyczna opowieść to o przypadkowym substytucie, półprodukcie miłości - jak się (a niech to szlag) okaże! Rozpalonym ogniu dzięki iskrze obopólnego zainteresowania - mimo obawy i powściągliwości. Iskrze która ze spojrzeń się wykrzesała i zgasła o poranku, a z drugiej (być może bardziej) mało etycznej zabawnie w zdobywanie, zaliczanie, a wcześniej przekonywanie mega ostrożnej aż do skutku, bowiem uroczo sprzedane kity w parze z niezaspokojonymi potrzebami czynią w głowie przyjemny zamęt i jednak finalnie nieodporną wobec deklaracji miłosnych. Zakochanie leczy prawie wszystko - szczęście, motyle w żołądku, sercu i głowie zamiast piguł nawet deprechę wyhamuje, gdy tylko trzepot ich skrzydeł nie straci na intensywności i w miejsce lotu ku czystej magii, rozczarowanie ponad siłę bolesne na głowę nie spadnie. Realistyczne i mocne małe kino europejskie, z doskonałymi, błyskotliwymi dialogami. Prosta, wciągająca historia z trudną, tragiczną puentą jaka pomimo częstego satysfakcjonującego dla empatycznej osoby zacieszu wywoływanego na buzi, to jednak bezdyskusyjnie wisiała w powietrzu i na ostatniej prostej w finale już pewność takiego, a nie innego obrotu spraw dawała. Scenariusz może nie zaskakujący w większości, ale mega intrygujący i hipnotyzujący, a ponadto muzyka ciesząca wymagające ucho, światło i barwy natomiast naturalnie oko oraz bohaterowie pięknie skorelowani i różni zarazem - ONA uroczo inteligentna i tajemniczo-mroczna, pięknie się poruszająca i ON chłopięcy, zalotny, czarujący poczuciem humoru, pewnością siebie imponujący i z wprawą ten swój makaronik jej na uszka nawijający. Coś się uzależniającego niewątpliwie między nimi rodzi i jak się to wiążące rodzi obserwujemy. Zadajemy sobie jednako w międzyczasie pytanie czy to prawda czy iluzja - co jest z tymi procesami chemicznymi, że one takie intensywnie nakręcające i nagle obumierające. Nieźle, a wręcz kapitalnie się bohaterowi w tej interakcjo-relacji rozgrywają i tak samo ON ją rozgrywa, gdy zabiega i ONA rozgrywa jego, gdy zostaje jej duma przyparta do ściany i budzi się poczucie krzywdy. To co ludzie sobie robią w relacjach jest do cholery niemożliwe, a konsekwencje okazują się ekstremalnie traumatyczne. Stanowczo polecam tą bardzo głęboko realistyczną i przemyślaną w detalach, angażującą i porzucającą na finał z gigantycznym bólem serca oraz bezdechem hiszpańską wieczorno-poranną historię.

P.S. Gdyby ONA nie s*******, to ON by się w niej rzeczywiście z******* - śmiem przez wrodzony (a może nabyty optymizm) wierzyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj