środa, 14 maja 2014

A Perfect Circle - Thirteenth Step (2003)




Niezobowiązujące miałkie plumkanie? Nic z tych rzeczy, chociaż fakt, że bardziej senna ta druga odsłona w karierze A Perfect Circle. Taka oniryczna, rozmarzona, płynąca spokojnym nurtem, fragmentami jedynie smagana intensywniejszym powiewem, gwałtowniejszym riffem i twardym, stanowczym wokalem. To esencja z wyjątkową dbałością podanej prawdziwej sztuki – muzycznej przygody, co rozkoszne pieszczoty zmysłom przynosi. Klekocący charakterystycznie bas, punktujący zestaw perkusyjny, rozmyte gitarowe ewolucje wypełniające rozległą przestrzeń, pogłosy i niepokojące efekty klimat wyjątkowy czyniące. I nad tą instrumentalną syntezą, panujący subtelnie głos Maynarda, niczym balsam duszę kojący. Zjawiskowy, czarujący, równy i doskonale skrojony to krążek bez słabego punktu, najdrobniejszej rysy, którego ząb czasu nawet w niewielkim stopniu nie nadgryzł. Więcej, on po latach z jeszcze wytworniejszą klasą wciąga w swe objęcia. To nie jest li tylko muzyka, to rodzaj bezpiecznej, przyjaznej przystani w której odczuwalne zarówno poczucie głębokiej emocjonalnej euforii jak i odprężenia autentycznego. Każdy z nas takiej przestrzeni pragnie, ja szczęśliwie dzięki Thirteenth Step i wielu jeszcze wyjątkowym albumom, licznych bliskich mi wykonawców to pragnienie spełniłem. Wspaniale się w objęciach dźwięków kreślonych pasją muzyków okręgu odnajduje, wdzięczny za każdą perfekcyjną nutę. Klasa sama w sobie i tylko żal, że jak dotąd to ostatnie studyjne tchnienie ekipy APC. Nadzieja jednak by radować się nowym dziełem Jamesa Maynarda Keenana, Billy'ego Howerdela i współtowarzyszy umiera ostatnia, a mój optymizm ;) wynikiem ubiegłorocznego wybudzenia formacji ze snu długiego. Powrócili i piękny numer na potrzeby składaka skomponowali. Jego jakość wysoka apetytu na więcej narobiła. Nie możecie mnie moi drodzy bohaterowie, teraz nienasyconego porzucić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj