niedziela, 4 maja 2014

Rival Sons - Pressure and Time (2011)




Premiera kolejnego albumu Rival Sons się zbliża, a ja „pomarudzę” o materiale, co nową kartę w karierze grupy zdołał otworzyć. Na myśli oczywiście Pressure and Time i zamieszanie, jakie w środowisku retro rocka wywołał. Znak czasu i dowód na siłę tego wartościowego trendu, jakim powrót do szlachetnego w klasycznej formie rockowego łojenia, zacumowanie formacji w stajni, co jednoznacznie z ekstremą kojarzona. Tam Rival Sons swoje miejsce odnaleźli i z tego punktu uderzyli by finalnie zostać główną siłą napędową retro grania. Czym ekipa ze Stanów tak skutecznie czaruje, że liderem nurtu została. Ano przede wszystkim oczywiście samymi kapitalnymi kompozycjami, formą najwyższej jakości jak i wokalnymi popisami wygibanego Jay’a. Połączeniem rockowego drapieżnego pazura, rytmiki do bujania zadkiem porywającej z niemal soulowymi, emocjonalnie przebogatymi aranżacjami. One może i instrumentalnie nieco ascetyczne, bo nie doświadczam podczas odsłuchu megalomańskiej wirtuozerskiej maniery ocierającej się o przekombinowane zagrania. Jednako zmysł i wrażliwość muzyczna pozwala Rival Sons na zamknięcie w prostych strukturach porywających piosenek - bez nadętej sztuki dla samej sztuki. To walor niepodważalny, immanentny tylko dla tych, co lata na scenie spędzając do fundamentalnego wniosku dochodzą, iż napisanie świetnego numeru to zbilansowanie intrygujących rozwiązań i chwytliwości. To ci goście potrafią i nieomieszkali się tą zdolnością na Pressure and Time pochwalić! Jedyną wadą niestety czas w jakim album zamknięty, bo te trzydzieści z okładem minut to zbyt mało. Przelatują kawałki zwinnie i apetyt na więcej robią. Szczęśliwie do programu dorzucam sobie kilka numerów z poprzedzającej płytę epki. Tak! Teraz to mam już album idealny, chociaż będąc odrobinę upierdliwym ten zbyt syntetyczny obrazek kopertę zdobiący efekt nieco psuje, ale od czego jest jego dużo smakowitsza wersja z winyla. :) Tym podwójnie udoskonalającym manewrem braki z pośpiechu, a precyzyjnie ujmując z ciśnienia czasu wynikające, ja autorsko wyeliminowałem. Brawa bije dla siebie i oczywiście głównych bohaterów tego tekstu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj