środa, 28 maja 2014

Plac Zbawiciela (2006) - Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze




Apel wygłoszę! ;) Gdy ci źle, gdy ci ciężko, jak dramat osobisty przeżywasz, a on obiektywnie pierdołą się jawi, to Plac zbawiciela włącz i on miałkość tego, z czym się zmagasz obnaży. Gwarantuje! Na otwarcie scena – dzwonek telefonu i rozpaczy wybuch, a ja mam już świadomość, że ciąg zdarzeń zapowiedziany do finału dramatycznego bez wątpienia poprowadzi. Historia prosto z życia ukazana, gdzie młodość, plany rozległe i ich realizacja z rzeczywistością brutalną się zderzają. Surowo wyprodukowana, przez co autentyczna i przekonująca niezwykle. Wstrząsająca przebiegiem, lawiną konsekwencji z nimi związanych. W dialogach i scenach bez kosmetyki zbędnej przemycająca brutalne prawdy o ludzkich relacjach, złożonej ich formie i braku zwykłej empatii. Każdy na swój sposób z trudnościami radzić sobie próbuje, niestety wzajemny brak zrozumienia dla tych indywidualnie przejawianych mechanizmów niszczy jednostki i wspólnotę. Przerzucanie odpowiedzialności staje się regułą, a bagaż emocjonalny tymi działaniami konstruowany zależnie od cech osobowościowych i dyspozycji psychicznych bohaterów w ucieczkę, samodestrukcje czy histerię się przepoczwarza. Trudno diagnozować, ciężko jednoznaczne refleksje snuć, bo i postawy dysharmonijne, a związki emocjonalne o natężeniu niejednolitym. Pewne jednako, że to ciężkie doświadczenie, szczególnie, kiedy z bohaterami więź nawiążemy i na swój subiektywny sposób się utożsamimy, wtedy to brzemię gwałtownie nas dociśnie. Doświadczenie takie dystans do błahostek spowoduje, pewne reguły nieubłagane uświadomi i być może błędom zapobiegnie. Szczere uznania dla twórców - ich kapitalny zmysł obserwacyjny adekwatnie przełożył intencje na język obrazu i treści, przynosząc przeżycie niewątpliwie poruszające.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj