czwartek, 22 maja 2014

La Grande Bellezza / Wielkie piękno (2013) - Paolo Sorrentino




Nie znam się na włoskiej klasyce kina, a Wielkie piękno w oczach krytyki jawnie do jej największych pereł nawiązuje, stąd nie będę się silił na zwinne porównania ubrane w wykalkulowane na efekt zdania. Dla mnie to obraz z kategorii tych, co banalnie ujmując, materią przeintelektualizowaną w odbiorze się okazały. Może ja go nie rozumiem, ale jako kompozycje wizji, fonii i intencyjnej treści z pewnością doceniam. Nie jestem jednak w stanie poczuć pełnej satysfakcji, o zachwycie tym bardziej nie ma mowy. To specyficzne doświadczenie niczym degustacja wykwintnego trunku. Wiem, że ma w sobie Wielkie piękno ten pierwiastek elitarny, ale nie potrafię siebie oszukać, że on w moim guście, celnie w preferencje moje trafiający. Zwyczajnie nie jestem przygotowany merytorycznie i emocjonalnie na taki rarytas. Staram się go oswoić, zrozumieć w artystycznych detalach i intelektualnej ogólności. Próbuje odrzucić przekonanie, że to taka wyłącznie sztuka dla sztuki z kapitalnym obrazem i napuszoną zbytnio treścią - nadęty balonik pozorami kultury bardzo wysokiej nasycony. Przekonać siebie, że Sorrentino spełnił pokładane w nim nadzieje. Niestety na dzień dzisiejszy działania te spełzły na niczym, nie jestem w stanie uwierzyć w promowaną sentencje – Wielkie piękno, wielkim dziełem jest. 

P.S. Tak wiem dla większości fanów Wielkiego piękna będę tępym prostakiem, zadam jednak pytanie jak wielu z tych lanserskich mądrali (bez urazy) trafi z interpretacją? To problem w tym obrazie, że niewielu sedno dostrzeże. Myślę, że dobry reżyser, tak bez megalomanii powinien przekazać swoją wizję. Łatwo się ukrywać za wielorakimi ścieżkami odczytywania treści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj