środa, 1 lutego 2017

La La Land (2016) - Damien Chazelle




Najgłośniejszy film sezonu, przebój kasowy jak ta lala! Sporo wyróżnień już na koncie i teraz deszcz nominacji do największych w branży nagród. Musicalowe reminiscencje, czyli powrót do kolorowych lat 50-tych, ale przez pryzmat współczesności, bo to nie tyko czysty sentyment ale kapitalny talent Damiena Chazelle, który odświeżając formułę wszczepił jej charakter własnej twórczości. Przyznaję, że takie taneczne show nigdy nie wzbudzało mojego zachwytu w tym jednak wydaniu robi kapitalne wrażenie, bo daje autentycznego kopa i rozrywkę z intensywną dynamiką i pulsem. Wirują piękni i młodzi, tak uroczo pląsają w retro anturażu w takt musicalowych orkiestracji, zahaczających jedynie o rubieże, ale tylko tego klasycznego swingującego jazzu. Za nimi operator w długich ujęciach z gracją podąża, bawi się spec od świateł na zmianę przygaszając i rozświetlając scenę, a wyobraźnia scenarzysty i reżysera w jednym wciąż dostarcza nowych wizualnych podniet. Nie spodziewałem się, iż taki będzie kolejny krok obiecującego i już w sporym stopniu spełnionego młodego reżysera. Rozbił po raz drugi bank idąc po ryzykownej linii. Odważnie, ale kto nie ryzykuje ten szampana podobno nie pije. :) Zresztą czego do tej pory Chazelle nie dotknie to wszystko w złoto zamienia, zatem umówmy się - o jakim ja tu ryzyku piszę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj