piątek, 24 lutego 2017

Moonlight (2016) - Barry Jenkins




Kapitalna seria się trafiła. Trzy tytuły, trzy dzieła! W poniedziałek wystartowała wraz z Manchester by the Sea, w chwilę później kontynuowana była za sprawą Juste la fin du monde Xaviera Dolana, a dzisiaj tą ucztę zakończył Moonlight. Żadnego z tych obrazów ponad inny nie wyróżnię, bo mimo że korzystające z podobnej stylistyki, gdzie ambicje artystyczne przenikają się z tymi intelektualnymi, a wszystko ubrane za względnie skromne pieniądze w kameralną oprawę, to jednak każdy z nich czym innym mnie oczarował. Moonlight się we mnie konsekwentnie i cierpliwie osadzał, gdyż wśród nich najintensywniej przesiąknięty jest czymś w rodzaju metafizyki - pozazmysłowym, trudno definiowalnym dotknięciem kwestii społeczno-psychologicznych. Obserwując intymny proces przywdziewania przez bohatera pancerza chroniącego jego wrażliwą duszę, nie mogłem pozbyć się upartego wrażenia, że jeden filmowy przykład otworzył we mnie zupełnie nową perspektywę spojrzenia na kwestię odgrywania ról społecznych. Miałem oczywiście tą świadomość, iż rola determinowana jest okolicznościami, miejscem budowania własnej tożsamości oraz niezaspokojonymi potrzebami. Nie do końca jednak uświadamiałem sobie, iż przy tak powszechnych uwarunkowaniach ten wybór może być wyłącznie zero-jedynkowy, a potrzeby zostają zminimalizowane do co najwyżej tych bezpieczeństwa. Bez względu na wrodzone predyspozycje psychiczne i w najmłodszych latach wykształcone cechy osobowościowe człowiek zostaje postawiony przed prozaiczną koniecznością dostosowania się, a wyrwanie się z ram niezbęnych wyborów jest niemal niewykonalne. Gdy nie ma wsparcia w rodzinie, instytucje państwowe są skostniałe i niewydolne, życie można kontynuować na marginesie staczając się w otchłań wewnętrznych frustracji, bądź obudowując sukcesywnie własną wrażliwość izolującą skorupą z kamienia zapewnić sobie względny spokój i komfort. Barry Jenkins jako reżyser błysnął niebywałym talentem zderzając dokument społeczny z czystą fabularną poezją. Utkał subtelną opowieść o lękach i ich przezwyciężaniu, o trudnym budowaniu własnej tożsamości, o przemianie i ocaleniu, wreszcie o miłości. Dokonał tego używając przemyślanych środków i spoglądając na kreowaną rzeczywistość od wewnątrz, z perspektywy dziecka, młodzieńca i wreszcie dorosłego. W trzech aktach dokumentujących przemianę determinowaną jedną nadrzędną potrzebą. Potrzebą bezpieczeństwa i koniecznością adaptacji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj