poniedziałek, 6 lutego 2017

Mother's Cake - No Rhyme No Reason (2017)




Czują chłopaki rytm, znaczy soczysty groove jest ich największą siłą, ale i wyobraźnia muzyczna która przede wszystkim z trzech podstawowych instrumentów wykrzesać potrafi zarazem siarczystą rockową alternatywę, uduchowiony nastrojowy blues jak i błogo bujające funky. No Rhyme No Reason to ciekawy materiał, dość różnorodny i z pasją nagrany, który dotarł do mnie dzięki uporowi dwóch gości, którzy podobnie jak bracia Cavanagh poznali się już wcześniej na tych młodzieńcach. Miałem ja przyjemność jeden z gigów zobaczyć i muzykę poznać, kiedy to Austriacy swego czasu jako rozgrzewacz zabrani zostali w jedną z tras Anathemy. Chociaż ówcześnie jeszcze nie powalili mnie na kolana, to czuć było, iż na scenie potrafią dać czadu i robią to z prawdziwą radością. Komunikuje dzisiaj za pośrednictwem tego tekstu że wraz z nowym albumem zagościli częściej w moim stereo, może już na stałe, a pewien dystans absolutnie ze sceptycyzmem nie wiązany w dużej części znikł i chyba już nie powróci. Chłopcy okrzepli, doświadczenia i obycia nabrali, w muzyków o dojrzałych umiejętnościach kompozytorskich się przeobrazili. Chociaż poprzednie albumy do słabych za cholerę nie należały, to ten tegoroczny ma już większość cech krążka kompletnego i w ich karierze (tu wróżę choć wróżką nie jestem) może nawet będzie tym przełomowym. Z takim albumem, obecną koniunkturą na rockowe tria i sceniczną charyzmą wykonawczą z pewnością zasłużyli i mają szansę na wkroczenie na wyższy pułap rozpoznawalności. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj