sobota, 28 sierpnia 2021

Turnstile - Glow On (2021)

 

To (zaprawdę powiem Wam) niezwykłe, że tak krótkie numery stanowią kompletną i domkniętą całość, a zarazem mnogość fantastycznych motywów, zarówno przebojowo melodyjnych (tych zachwycających chwytliwością) jaki i kombinatoryką czy siłą ekspresji, powoduje że drzemie w nich potencjał na znacznie bardziej przestrzenną rozbudowę. Lecz Turnstile nie ulegają tej pokusie i trzymają się korzeni nawet wtedy, gdy w piosenkowość zapuszczają się bardzo szeroko, pozostając mimo flirtu z (tak, tak, PRZEBOJAMI) wierni punkowo hardcore'owemu etosowi, zarówno w kwestii bezkompromisowości jak i długości poszczególnych numerów - które dodatkowo jako całość stanowią pozbawioną przerw całość. Cieszę się ogromnie także z faktu, iż wydając większą chwilę wcześniej  mini z zawartością w postaci T.L.C. (Turnstile Love Connection), nie pozbawili nowego longa (ha ha 35 minut, co i tak stanowi o 9 minut więcej niż czas trwania poprzednika), tych właśnie powyżej wymienionych fantastycznych numerów, które to zaprezentowane równolegle w wersji z obrazem symbolizują ich otwartość na łamanie schematów oraz w ujęciu artystycznym awansują do kategorii majstersztyku wizualno-muzycznego. Ciśnie się przeto na klawiaturę potok komplementów, poczynając od słów uznania dla kapitalnych instrumentalistów w składzie (każdego innego - z osobna), kluczowego zjawiskowego w swym spontanie frontmana, dalej na poziomie nostalgicznym pięknego wskrzeszenia klimatu początku lat dziewięćdziesiątych, poprzez fenomenalne korzystanie z muzycznej wyobraźni i jak słychać doskonałego obycia pośród estetycznych wytrychów, a kończąc na wyrywającej z butów ekspresji i wreszcie braku jakichkolwiek ograniczeń, których odrzucenie zagwarantowało Glow On walor eklektyzmu i usunęło ryzyko popadania w banały. W moich uszach rządzi dziś Glow On i jest on w moich oczach czymś na kształt tego czego dokonali jeszcze równie wybitni, choć o znacznie bardziej rozpoznawalnych nazwiskach muzycy udzielający się w projekcie Girrafe Tongue Orchestra. Chłopaki (JAK FAJOWO!) wchodzą z buta do ekstraligi i nie będę zaskoczony jeśli za lat trochę ich nazwiska będą zapisane złotymi zgłoskami w historii rocka. Wszystko na to dzisiaj wskazuje, a ja nie mam najmniejszego oporu by określić ich największą nadzieją błyskotliwego rocka i najbardziej rokującym składem na lata. Już nie mogę się doczekać z czym będę w ich przypadku mieć do czynienia, kiedy kolejny album nagrają. PRZEKOZACY wszyscy - każdy z innej bajki i dzięki temu Glow On tak błyszczy. Znaczy świeci! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj