niedziela, 2 marca 2014

Nebraska (2013) - Alexander Payne




Nic się pozornie nie dzieje i wokół tej sennej formuły ponownie Alexander Payne opowieść snuje. Zdążył on już mnie do swojego charakterystycznego stylu przyzwyczaić dotychczasowym dorobkiem, zatem takim obrotem spraw zupełnie nie czuje się zaskoczony. Jednak kiedy Spadkobiercy z 2011 roku wymęczyli mnie niemiłosiernie, tym razem Nebraska skutecznie w swój klimat wciągnęła. Zaletą najnowszej propozycji w równym stopniu uchwycenie nostalgicznej, ciepłej narracji oraz niewymuszonego poczucia humoru. Kiedy trzeba na wzruszenie i głęboką refleksje sobie pozwoliłem, by innym razem poczuć klimat zabawnych sytuacji. To zupełnie niehollywoodzka produkcja, tak bardzo odbiegająca od przeładowanych hałaśliwą ekspresją typowo widowiskowych dzieł kina amerykańskiego. Perełka niezależnej kinematografii, ukazująca życie za wielką wodą z zupełnie odmiennej perspektywy. Głęboka prowincja tu na równi z pierwszoplanowymi postaciami bohaterem, a dokładnie szeroka paleta osobliwości ją konstytuujących. Starszy człowiek, jego obsesje z wiekiem związane oraz rodzinne zależności wyłącznie pretekstem by istotę jego życia w barwnym tle zwykłej egzystencji odnaleźć. I to właśnie ta przyziemna wegetacja w smętnej codzienności liczne wyjaśnienia przynosi, gdzieś między wierszami odpowiedzi na fundamentalne pytania o sensie istnienia daje. Rodzimy się, dojrzewamy, rodzinę zakładamy, obserwujemy jak latorośle w mgnieniu oka z gniazda wyfruwają – wszystko to w otoczeniu skomplikowanych relacji z bliższym i dalszym krewniactwem oraz bezposrednim środowiskiem życia. Lata lecą, czas bezlitośnie z każdą mijającą chwilą przyspiesza i nadchodzi starość, a co za tym, podsumowania okres. Bilans jego często druzgocący, popełnione błędy czy zwykłe zaniechania już swoje zdążyć zrobiły. Jak tu naprawić to, co nie tak poszło, jak sił brak, a i przyzwyczajenia z nawykami zupełnie władzę nad działaniami przejęły. Wtedy nadzieja pozostaje, że bliscy mimo wszystko wyrozumiali się okażą - istotami takimi jak my ze świadomością ludzkich ułomności będą. Może to nadinterpretacja, zbyt esencjonalne zrozumienie sensu lub z pewnością zwykłe niewyczerpujące tematu spojrzenie na wieloaspektową istotę w tym obrazie zawartą, ale takie odnoszę wrażenie, że to film o wyrozumiałości, która jako jedyna szansę na lepsze relacje przynosi. Wspaniale, że on o czymś ważnym traktuje, a jego leniwa forma, piękne pejzaże - wyjątkowo urodziwie kamerą uchwycone i z wyczuciem muzycznie spowite, solidną dawkę dojrzałej wiedzy dostarczają. Z pewnością odpowiednio zinterpretowana moją często zwykłą, szarą codzienność wzbogaci, a i na pewne oczywistości lekceważone czy bagatelizowane akcent odpowiedni położy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj