środa, 19 marca 2014

Philomena / Tajemnica Filomeny (2013) - Stephen Frears




Pragmatyzm i prostolinijność w tandemie, tak w skrócie określę parę głównych bohaterów tej niezwykle ciepłej opowieści, zanurzonej w typowo brytyjskiej estetyce miejsc i przecudnych okolicznościach przyrody. W objęciach wyrazistej, malowniczej muzyki oparta na faktach wzruszająca historia się toczy, równie wstrząsająco poruszająca jak zabawnie eteryczna. I tu właśnie upatruje walor co o wyjątkowości tego obrazu świadczy, że pomimo łzawego potencjału zgrabnie w osobowościach Philomeny i Martina twórcy odnaleźli pierwiastki co naturalnie uśmiech na twarze przynoszą. Dzięki temu opowieść nie ograniczona jedynie do pełnego cierpienia tonu - ona pomimo wyraźnie poważnej istoty, niesie finalnie pozytywne przesłanie. I nie zamierzam się rozpisywać o merytorycznym tle historii, bo ono myślę oczywiste, a jego relatywizowanie szczytem obłudy, które instytucjonalna władza katolicka od wieków osiąga! Powtórzę tylko za Martinem Sixsmithem - ja bym wam nie wybaczył!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj