środa, 26 marca 2014

W imię... (2013) - Małgorzata Szumowska




Małgorzata Szumowska, a dokładnie jej dorobek filmowy zupełnie mi z autopsji nieznany. Stąd opierając się jedynie na opiniach z branży kinowej czy opisach tematyki z jaką kojarzona do dziewiczego seansu przystąpiłem. Szumny temat, jak już zdążyć przyzwyczaiła tutaj fundamentem, niestety uwzględniający już na wiele sposobów przerobione klisze, szczególnie ostatnimi czasy popularne. Zatem jest kontrowersja, ale taka co nie zaskakuje i z jakąś burzliwą siłą nie porusza. Bardzo sprawnie przewidywalną historię obraz opowiada, aranżując ją w ascetyczny sposób z pretensjami ku kinu głębokiej treści, nie rozmachu. Tutaj się ciszą maluje, autentycznym obrazem, niemal surowy dokumentem z życia przekonuje. Krótkie ujęcia i porzucenie z pytaniem – takie kino domysłów, pustej przestrzeni do własnej refleksji. Wraz z kapitalnym warsztatem głównych postaci oraz naturszczyków kanciastym, aczkolwiek tak bardzo naturalnym w formie zaangażowaniem efekt mimo wszystko osiąga satysfakcjonujący. W pamięci pozostają sugestywne sceny, rozterki natury psychologicznej i samotność w niezrozumieniu. Frustracja i ból, brak wsparcia i porzucenie, ciągle mimo wszystko w nadziei na spełnienie.

4 komentarze:

  1. Filmy tej reżyserki są bardzo pouczające i większość młodych ludzi powinna je obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe kino - muszę w końcu nadrobić zaległości i obejrzeć jej kilka wcześniejszych tytułów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam bo na prawdę warto. Ale na jej filmy trzeba mieć odpowiedni humor i odpowiednią ilość czasu aby je potem przemyśleć.

      Usuń
    2. Dokładnie - stąd taki ostrożny jestem.

      Usuń

Drukuj