środa, 12 marca 2014

Out of the Furnace / Zrodzony w ogniu (2013) - Scott Cooper




Same gwiazdy pasjonującej przygody nie gwarantują! Taka oczywistość przez chwilę czołową refleksje podczas seansu stanowiła, bo w tej zimnej, surowej i głęboko przygnębiającej opowieści obecność takich cenionych hollywoodzkich ikon jak Bale, Harrelson, Dafoe, Affleck czy Whitaker jedyną atrakcją była. Szczęśliwie z każdą minutą po dosyć jałowym początku akcja się rozkręca, a napięcie narastać zaczyna. Nie jest to jednak dynamika rozpędzonego ekspresu, bo zupełnie pozbawiony to obraz spektakularnego rozpasania, w jego miejsce wtłaczający zastępczo monotonnie brutalną surowiznę, krwistą jatkę i obleśną grozę. A punktem wyjściowym przerobiony na tysiące sposobów wątek zemsty na który odrobinę alergicznie ostatnimi czasy reaguje. W tym przypadku jednak odpowiedzialni za efekt końcowy, nie splamili się bezwartościowym kiczem o niczym, bo emocje wyzwolone autentyczne wrażenie wywołują, głęboką więź z bohaterami konstruując. Krytycznie spoglądając jest tu masa tego co odpycha, sporo motywów co mogą nudzić, odrobinę irytujących klisz oraz oczywistości. Jednak w tym tyglu pomimo sztampowego fundamentu poczucie ciekawości zostało także uzyskane. Chociaż nie trudno przewidzieć rozwoju zdarzeń to i tak z wlepionym w ekran wzrokiem czekałem na kolejne posunięcia Russella. Może powód finalnego wkręcenia się w obraz w sugestywnej postawie aktorskiej tkwi, warsztatowej precyzji kreowanych ról, mordach zakapiorskich autentycznie poczucie dyskomfortu wzbudzających? Faktem, że obsada to prawdziwy majstersztyk - taki co wartości dodatniej źródło bezwzględnie stanowi. Podważam tym sposobem poniekąd tezę, że same gwiazdy nie grają - one może bez wprawnej ręki reżysera na tak wysoki poziom by się nie wspięły ale bez nich pewnie nawet bym się tą produkcją nie zainteresował. Jednym zdaniem - solidne mocne kino o twardzielach z wyrazistymi postaciami i kapitalną oszczędną warstwą muzyczną. 

P.S. Nie muszę chyba zaznaczać jak bardzo jestem na tak słysząc tu klasyka Pearl Jam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj