czwartek, 12 lutego 2015

American Sniper / Snajper (2014) - Clint Eastwood




Czy można zrobić film o amerykańskim bohaterze wojennym wychowanym w duchu czarno-białego patriotyzmu bez wysokiego stężenia patosu? Nie można! Ale można w miarę odpowiednio wyważyć proporcje by nie popaść w skrajności. Clint Eastwood to uczynił, a American Sniper to pomimo braku oryginalności formuły, ciekawie opowiedziana autentyczna historia. Moja bardzo pochlebna opinia nie tylko powiązana jest z ogromnym szacunkiem dla reżyserskiego dorobku Eastwooda, ona przede wszystkim pochodną samej roboty, jaką po raz kolejny wykonał. Przygotował obraz, który sprawnie łączy wojenne kino akcji z dramatem psychologicznym oraz jankeskim poczuciem zbawczej działalności, w obliczu fanatyzmu i terroryzmu. W moim przekonaniu głosy krytykujące ten swoisty mesjanizm nie do końca zasadne, gdyż nawet będąc racjonalnym czy polemicznym obserwatorem globalnej działalności wielkiego amerykańskiego brata, kiedy widzę jak na sile przybiera cała masa radykalnych pojebów, to budzi się we mnie przekonanie, że gdyby nie względna odpowiedzialność i dbałość o własne interesy Amerykanów, niemal bezbronni byśmy byli. Stąd hołd oddawany takim gościom jak Chris Kyle, usprawiedliwiony. Motywacja ich jest sprawą drugorzędną, ważne, że oni po właściwej stronie stają. Oczywiście jestem świadom, że spłaszczam całą skomplikowaną genezę pochodzenia tego bajzlu, ale mleko się rozlało i potrzeba kogoś, kto spróbuje je uprzątnąć. Daje tym samym prawo by Clint Eastwood wymachiwał gwiaździstym sztandarem, szczególnie że w jego wykonaniu to nie jest tępa, ślepa narodowa propaganda. Przecież bohater Snajpera w żadnym stopniu nie jest postacią bezrefleksyjnie wyidealizowaną - to zwykły facet stający przed niezwykle wymagającą rzeczywistością. Odnoszę też wrażenie, że modne jest ostatnio utyskiwanie na formę twórczą Clinta Eastwooda. Mam tu na myśli opinie, że ta ikona amerykańskiego kina popadła w rodzaj marazmu i zwyczajnie niczym nie jest już w stanie zaskoczyć. Najwyższe szczyt zdobyte już po wielokroć, nic tak naprawdę już udowadniać nie trzeba, zatem każda kolejna jego produkcja tylko poprawny poziom utrzymuje. Ja również chciałbym pewnie by na nowo porwał z równą intensywnością jak za sprawą Gran Torino, Million Dollar Baby, Mystic River czy Unforgiven, jednak trzeba brać pod uwagę, iż człowiek ma już skończone 84 lata i jak na tak zaawansowany wiek to i tak formą zadziwia. Moje wielkie uznanie dla niepodważalnego mistrza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj