Przyznaję bez bicia, znaczy używania
w wersji praktycznej środków przymusu bezpośredniego, że oryginału Lema nie znam. Mam na półce tylko czasu zawsze za mało by przeczytać, kiedy tyle do
sprawdzenia gorących biografii person ciekawych. Stąd że ta wizja Soderbergha
okrojona, bądź bardzo luźno nawiązująca do prozy Stanisława Lema dowiedziałem
się opinie i recenzje przeglądając. Nie odnoszę się więc naturalnie do
pierwowzoru, a tylko do samego filmu zaznaczając, iż ekranizacja jakakolwiek by
nie była nigdy pod względem bogactwa treści literackiej formie nie dorówna, to
oczywiste. To kino s/f głęboko w filozofii i psychologii zatopione, intensywnie
naukowe z masą pytań i nielicznymi odpowiedziami. Skomplikowane i wymagające
skupienia pełnej uwagi, a że ja akurat tego wieczora podczas seansu zmęczony
byłem to nie bardzo radę dawałem. :) Moralne dylematy, wybory egoizmem skażone
dostrzegłem, tyle że ten błyskotliwe przenikliwy kontekst realizacyjnie zbyt
sterylny się zdawał. Emocji ze mnie nie wykrzesał tylko podziw intelektualną
maestrią wzbudził, ale to chyba wyłącznie zasługa Lema co fundament postawił.
Takie umiarkowane zadowolenie mi towarzyszyło - czułem się zaintrygowany, lecz bynajmniej nie pobudzony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz