środa, 23 września 2015

Southpaw / Do utraty sił (2015) - Antoine Fuqua




Rocky A.D. 2015? Trudno poniekąd się z taką tezą nie zgodzić - podobna kompilacja uproszczeń i emocjonalnych oczywistości produkcje te łączy, które to fundamentem powszechnie zrozumiałego hiciora. To z pewnością prawie czterdzieści lat temu się udało i dzisiaj także było możliwe. Święci triumfy obraz Antoine Fuqua i do kin sporo ludzi przyciąga, bo takie historie o upadku i powrocie na szczyt tak uniwersalną magią obdarzone, że łączą ponad podziałami wszelkie grupy społeczne. :) Southpaw jest prosty niczym przekaz głoszony przez współczesnych motywatorów co za sprawą coachingu kieszenie sobie wypychają. Znaczy zrozumiały on nawet dla przeciętnego, mało rozgarniętego intelektualnie fana boksu. Jednak nawet jeżeli bije po oczach kliszą, frazesami i banałem to robi to z impetem, a autentyzm najzwyczajniej przekonuje. Stąd staje murem za tą produkcją wystawiając jej wysoką notę i daje swoją niewiele znaczącą rekomendację. Pochwalę realistyczne sekwencje walk, które dalekie są od blagierskiego młócenia powietrza z obowiązkowym podkładem dźwiękowym imitującym soczyste trafienia - tutaj autentycznie czuje się niemal na własnej szczęce ich siłę. Niemniej jednak przed seansem nastawiłem się na coś więcej niż wyłącznie techniczny profesjonalizm. Liczyłem na emocje i to nie tylko na poziomie dosłownym, oczekiwałem czegoś pomiędzy wierszami co by pozwoliło uniknąć obcowania z czystym schematem. Zadaje sobie więc pytanie, czy gdyby Fuqua zrobił dramat mniej bezpośredni, pozbawiony aż tak dosłownej wymowy i rutynowych środków, to czy fani mordobicia by jego istoty nie zrozumieli? Walka z samym sobą to najbardziej wymagające starcie, a cel sam w sobie i jego zdobycie powinien być pretekstem do ukazania wieloaspektowych przemian psychologicznych. Zabrakło głębi tego fascynującego procesu, a sam sens został sprowadzony do zejścia do dna by móc od niego się odbić. Z drugiej strony czegóż można wymagać gdy głównym bohaterem typ (kreacja Jake'a niczego sobie), którego w dojrzałości przewyższa dziewięcioletnia córka. :) Notabene sceny z jej udziałem dostarczały tych bardziej intensywnych emocji, które poruszeniem lub wzruszeniem są nazywane. Duże brawa za rolę Leily!

P.S. Przyznaje, chciałem szerszą refleksję spisać, miałem już nawet prawie w pełni wątek boksu jako specyficznej odmiany gry w szachy opisany, jednak doszedłem do przekonania, że po cholerę mam się tutaj produkować, gdy Fuqua sam najprostszą z dróg poszedł. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj