wtorek, 15 września 2015

Street Kings / Królowie ulicy (2008) - David Ayer




Keanu Reeves gwiazdor monotonny, taki przeważnie ograniczony warsztatowo, może jedynie w dwóch, trzech przypadkach w czasie dotychczasowej kariery ponad rzemieślnicze standardy wychodzący. Tutaj gania po mieście swym wypasionym współczesnym muscle carem, jako glina utracjusz walczy z typami spod ciemnej gwiazdy. Fart dla tego schematu, że za kamerą staje mistrz kina sensacyjnego - tego akurat relatywnie młodego pokolenia. Dzięki temu ten wyjściowy szablon nie nudzi, a wciąga, bo podany jest dynamicznie i autentycznie. Dostajemy więc dobrze skrojone męskie kino - twarde, brutalne, nie tandetnie oczywiste i kiczowato miałkie. To czysta adrenalina dożylnie podana by kopsiura zasadzić, ale i też względnie skomplikowana zagadka aby zwoje mózgowe pobudzić i jednowymiarowego tępego gapienia się na superbohatera z blachą uniknąć. Bo prócz niego zaangażowano aktora o aparycji okaleczonego niedźwiedzia z gołębim sercem, który przeciwwagą dla bez skazy fizycznej chłoptasia. On wnosi autentyzm, aktorską maestrię - hipnotyzuje i jako wilk w owczej skórze intryguje. Forest Whitaker zmienia proporcje, przenosi akcenty, myli tropy, budzi niepokój - odwala gość kapitalną robotę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj