wtorek, 1 września 2015

Vintage Trouble - 1 Hope Rd. (2015)




Admiratorzy klasycznych brzmień z drugim albumem na rynek wkraczają i tym samym udowadniają, że XXI wiek nie tylko ultranowoczesnością stoi, ale pośród niewolników technologii spora tęsknota do kultury która duszę posiada się odzywa. Bo to co Vintage Trouble proponuje, to bezpośrednie nawiązanie do czasów gdy muzyka przede wszystkim organiczny pierwiastek posiadała. Żywe brzmienia na scenie dominowały, przepełnione pasją i groovem dziś w tak intensywnym stopniu rzadko spotykanym. Szlachetny blues plus eteryczny soul z subtelnymi wpływami energii rock'n'rolla czy też country spod znaku Johnny'ego Casha. Tyle, że maniera wokalna Taylora to typowo czarna barwa, pełna głębi rytmu niźli głębi klimatu - chociaż to tak kapitalny pełen wielu zalet wokal, iż odbieranie mu waloru kreacji atmosfery byłoby dużą niesprawiedliwością. Miast zapętlać się w próbach nakreślenia tej niejasności, sprowadzę to wprost do stwierdzenia - człowieku (adresatem rzecz jasna Taylor) James Brown byłby z ciebie dumny! Gdybym musiał też dopatrywać się różnic pomiędzy debiutem, a 1 Hope Rd. to zwróciłbym uwagę na proporcję. Mniej rock'n'rolla więcej zmysłowych bujających pościelówek. Stąd gdyby ktoś poderwać babkę z klasą potrzebował ekipa Vintage Trouble pomoże. :) Posiadają te dźwięki czar ogromny na który coraz bardziej z wiekiem ja też jestem podatny, liczę jednak iż w przyszłości Krzysztofa Krawczyka nie zacznę słuchać. Kierunek w którym podążam chyba jednak nie aż tak niebezpieczny. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj