wtorek, 12 stycznia 2016

Steven Wilson - Hand. Cannot. Erase. (2015)




Pozwolę sobie na odwagę, mimo, że maluczki ze swoją ograniczoną wiedzą przy ogromnym dorobku artystycznym i talencie Stevena Wilsona się czuję. Stwierdzam z tupetem, że to pierwszy solowy album tego niezwykłego artysty, który jako w pełni kompletny odbieram. Na którym szczęśliwie nie odlatuje on w nieskromność tylko efektywnie łączy rozmach instrumentalny ze zwartymi strukturami chwytliwych piosenek. Nie czuję się koneserem twórczości tego nietuzinkowego kompozytora, instrumentalisty i wokalisty w jednej osobie. Krążki jego autorstwa znam doskonale, ale jedynie z naciskiem na dzieła Porcupine Tree i to te po roku 1996, czyli od Signify. Solowe dokonania także przewijały się przez mój odtwarzacz, lecz nigdy na dłużej nie zagrzały miejsca na prywatnej top liście. Zgoła odmienna sytuacja ma miejsce z Hand. Cannot. Erase. który z poślizgiem czasowym lądując w odsłuchu na stałe wbił się w kanon jako pozycja modelowa, obowiązkowa i nieusuwalna, bo o długotrwałej przydatności do spożycia. Powód zdążyłem podać już na wstępie, powtórzę jednak – to idealnie wyważone proporcje pomiędzy artystycznymi ambicjami Wilsona, a moimi oczekiwaniami. To pierwszy zestaw kompozycji sygnowany jego nazwiskiem, który z powodzeniem mógłby stanowić kolejną pozycję w dyskografii jeżozwierza - dla mnie jest on naturalną konsekwencją ewolucji stylu grupy. Pełne wyobraźni i pasji utwory z H.C.E. porywają w lepsze miejsca, tam gdzie pomimo dramatów można spojrzeć na życie w ciepły, optymistyczny sposób. Jestem zachwycony i co nieco zaskoczony takim obrotem spraw, że solowy album Wilsona tak mnie zniewolił. Stosowne rozmiary czasowe płyty plus perfekcyjna harmonia do tego doprowadziły. Poruszający, hipnotyzujący, czarujący i dojrzały – komplementów wysyp. Symbioza Routine, Ancestral, 3 Years Older z Happy Returns, Perfect Life i numerem tytułowym dopełniana Home Invasion/Regret#9/Transience i spięta klamrą First Regret/Ascendant Here On... W moich oczach, a precyzyjnie ujmując uszach majstersztyk bezdyskusyjny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj