środa, 2 listopada 2016

The Girl on the Train / Dziewczyna z pociągu (2016) - Tate Taylor




Tate Taylor zaliczył pozytywnie sprawdzian w kolejnym filmowym gatunku. Po debiutanckiej komedii (nie widziałem jeszcze, ale piszą że było ok), dramacie (The Help) i biografii (Get on Up) spróbował sił w thrillerze i udowodnił, iż mimo że stosunkowo późno zaistniał w reżyserskim świecie, to trzeba się z nim liczyć. Jego kino może i nie charakteryzuje się wyjątkową oryginalnością, gdyż nie jest tworzone przez ekstrawagancką osobowość, która przelana na ekran kreuje dzieła wybitne. Jednak z pewnością posiada człowiek świetny warsztat i z powodzeniem opowiada ciekawe filmowe historie. Starannie dobiera materiał wyjściowy i do projektu angażuje odpowiednią brygadę fachowców, która sama w sobie gwarantuje jakość. Tym razem przede wszystkim trzy zjawiskowe babki, świetne aktorki idealnie wywiązujące się z powierzonych im zadań, grające wybornie mimiką - kapitalnie uchwyconą przez operatora. Oraz legendę muzyki filmowej w osobie Danny'ego Elfmana, który co jasne doskonale wiedział jak tajemnicę podkreślić odpowiednimi dźwiękami. The Girl on the Train to tylko albo aż bardzo dobry klasyczny thriller psychologiczny z wątkiem kryminalnym, gdzie główną rolę odgrywają palimpsesty alkoholowe, zwidy, projekcje umysłu, manipulacje w obrębie wspomnień, poczucie winy, instynkty i uzależnienia także w formie żądz. Wszystko charakterystycznie po amerykańsku podlane odrobiną naiwności, nieco naciągane ale nie aż tak intensywnie by granica z kiczem została przekroczona. Widać że Taylor panuje nad sytuacją, a poplątana historia finalizowana stonowanym twistem nie wymyka mu się z łap ani na chwilę. Jeśli Zaginiona dziewczyna Davida Finchera w oczach widzów zasłużyła na status hitu, to także Dziewczyna z pociągu Tate'a Taylora ma do tego predyspozycje i prawo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj