piątek, 9 czerwca 2017

Las 4 rano (2016) - Jan Jakub Kolski




Duży dystans zawsze miałem do obrazów sygnowanych nazwiskiem Kolskiego, nigdy tak w pełni mnie nie przekonał, ale także nigdy w pełni na to szansy nie dałem, gdyż z bogatej jego filmografii znam zaledwie kilka tytułów i to właśnie z pominięciem wczesnego okresu jego pracy. Takie Jasminum akurat spostrzegam bardzo pozytywnie, natomiast Zabić bobra, to był jakiś przegięty koszmarek, zarówno odpychający jak i nużący okropnie. Zatem do rzeczy, nie przyciągnęło mnie do tego lasu nazwisko reżysera, a wyłącznie osoba Krzysztofa Majchrzaka, który jest w polskim kinie w moim przekonaniu jednym z najlepszych aktorów o potężnych rozmiarach i gołębim sercu - poza tym gościem z klasą w tej aktorskiej lanserskiej kaście. :) I w sumie nic w temacie stosunku do pracy Kolskiego się nie zmienia, jak i podtrzymuję bezwzględnie opinię o Majchrzaku. Aktorsko świetnie, człowiek ten dominuje, chociaż gra surowo, jakby z przyczajki, gdyż dużo treści w obrazie, mniej w dialogach. Chociaż Kolski bezdyskusyjnie pośród polskiej reżyserskiej braci może być nazywany artystą, jednak to ten rodzaj artyzmu i intelektualnej ambicji, który akurat do mnie nie dociera na intensywnym poziomie emocji. Nie funkcjonuje na tym pułapie, może Kolski odlatuje zbyt wysoko i niekoniecznie wystarcza mu możliwości na zamiary i wyczucia, by uderzyć we mnie skutecznie, ferment do refleksji wprowadzając. Tym tytułem zawieruchy nie wprowadził, więc nie będę się silił i czasu tracił na wydumane interpretacje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj