Seans zaledwie półtoragodzinny, a emocji szlachetnych w nim po korek i uczucie po wyjściu z kina tak samo dojmujące jak pomimo podejmowania w nim kwestii bolesnych optymistyczne. Niby w mojej głowie się od myśli kotłowało i trudno je było usystematyzować, a zarazem odczuwałem tak potrzebny, aby we współczesnym zlęknionym świecie w miarę w harmonii ze sobą i otoczeniem funkcjonować spokój. Pierwsze co sobie uświadomiłem to być może quasi metaforyczna sugestia, iż aby czuć i dostrzegać potrzeba się wprowadzić w stan niczym po śladowej obecności zioła w organizmie, kiedy zmysły jeszcze czyste ale już uwolnione i na analizę i refleksje wyczulone, a i konstruktywny dystans do rzeczy ważnych zwiększony poprzez zredukowanie spiny. Wówczas zintensyfikowane współodczuwanie i doświadczanie głębsze, czego w relacjach ludzkich zagonionych i egocentrycznie nastwionych wiecznie za mało. Eisenberg zdaje się tym oczywistym zabiegiem na trop przesłania poniekąd naprowadzać, bowiem Prawdziwy ból to przede wszystkim piękny film o empatii. Złożony ale doskonale przemyślany i poukładany, szczery i ciepły niezwykle obraz o dostrzeganiu w człowieku bólu. Sugerujący mądre obserwowanie i zauważanie człowieka, który przeżywa wewnętrzne starcie - w którym burza emocjonalna w środku, a na zewnątrz subtelne bądź wyraziste sygnały, niekoniecznie w jasny lub interpretacyjnie oczywisty sposób wyrażane. Eisenberg nakręcił poruszający i wzruszający, prawdziwy, tak bezpośredni jak i subtelny, przezabawny i zadumany kiedy należy, obraz o ludzkich zmaganiach z poważnymi psychicznymi problemami i z pozoru błahymi psychologicznymi oporami, korzystając dojrzale z tła historycznego określającego cechy tożsamościowe oraz dziedzictwo jakie rodzajem brzemienia, ale i drogowskazem, materiałem oraz potencjałem do dojrzewania do bycia po prostu wartościowym człowiekiem. Stworzył film który (nie boję się użyć górnolotnych określeń) uświadamia i uszlachetnia, bez dydaktycznych, wysoko nasyconych patosem tonów opowiadając o tragicznym dziedzictwie. Bohaterami tej szczególnej, bardzo terapeutycznie współczesnej i jednakowoż staroświecko dobrodusznie uważam uformowanej przypowieści neurotyk i dwubiegunowiec, a tłem pięknie naturalna w swych kontrastach Polska - Polska wrażliwie estetycznie i erudycyjnie symbolicznie sfotografowana. Z szacunku dla niełatwej historii i jej oddziaływania, emocjonalnego ognia i lodu, dramatu i komedii, jak najsilniej z ogromnej wrażliwości skierowanej na człowieka, Eisenberg niczym świeży Alexander Payne wyczarował pełne wdzięku kino o "prawdziwym bólu istnienia" - sam przyczyniając się także jako aktor do wywołania autentyzmu postaci i sytuacji, inspirując Kierana Culkina do aktorstwa na poziomie oscarowym.
P.S. Jeszcze, jeszcze poza głównym wątkiem! Kto wie z jakim przebojem kasowym sprzed wielu lat związana jest aktora wcielająca się tutaj w jedną z postaci drugoplanowych? Każda pamiętająca lata osiemdziesiąte kobieta powinna ją rozpoznać. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz