poniedziałek, 15 lipca 2013

Orange Goblin - A Eulogy for the Damned (2012)




Problem z tym albumem miałem niemal od pierwszych wieści informujących o jego przygotowywaniu. Mianowicie zauroczony Healing Through Fire po latach kilku ciszy, bardziej lub mniej stanowczych deklaracjach samych członków Goblina porzuciłem już niemal nadzieje na kolejną porcję brytyjskiego łomotu. I kiedy pogodzony już z rzeczywistością byłem wieść gruchnęła jakoby nowy album powstaje. Zaniepokoiłem się wtedy czy nie będzie to materiał co na siłę realizowany. Poprzeczka bowiem wysoko na poziomie Healing wisiała i tylko krążek w dyskografii ich bogatej o charakterystyce wybitnej w tej konfrontacji szansę miałby jakąkolwiek. Pierwsze wrażenia zdecydowanie drobnym rozczarowaniem mi pachniały, szczególnie kiedy obrazek obwolutę mający zdobić zobaczyłem. Po świetnych poprzednich kilku pracach graficznych ten nijaki mi się wydał w formie swojej. Co jednak najistotniejsze muzyczna zawartość w kontakcie pierwszym wyraźnie odstająca brzmieniem od "leczenia ogniem" tej surowej oceny nie zmieniała. Szczególnie, że moc i energia zawarta na poprzedniczce swój fundament w produkcji miała - mocny dźwięk w klasycznym dla konwencji stylu podkreślał tylko doskonałe wrażenie jakie robiły same kompozycje. Niestety brak pierwotnej mocy wyraźnie osłabił siłę rażenia jaką dysponowały ciekawe jednakże nowe utwory. Z czasem jednak przyzwyczajony do specyficznego dźwięku zauważać zacząłem coraz więcej pozytywnych cech co całokształt albumu w odmiennym świetle stawiał, coraz wyżej pozwalając go oceniać. Jak się okazało album to co w sensie pewnym nowe furtki im otwiera, odrobinę zboczyć z drogi obranej uprzednio pozwalając. I choć w bezpośredniej konfrontacji Healing Through Fire zwycięski pozostaje nową propozycją Anglicy nie rozczarowują, co więcej rozbudzają ciekawość jaki kierunek obrać mogą przy okazji krążka kolejnego. Żywię jednak nadzieje, że do kotła więcej smoły doleją, w tym przecież urok ich dokonań, że nie lśnią niczym wymuskany klejnot - bardziej im z brudem i surowym wyrazem do twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj