czwartek, 18 lipca 2013

Philip H. Anselmo & The Illegals - Walk Through Exits Only (2013)




Może ja nie powinienem zabierać głosu w sprawie solowej kreacji Anselmo, gdyż przede wszystkim to co usłyszałem zdecydowanie nie odnajduje się w kategoriach dźwiękowych które ogarniam. Jednak szacunek dla jego wpływu na największe dokonania Pantery i Down nie pozwala mi obojętnie bez jakichkolwiek emocji spojrzeć na to co w ostatnim czasie dzieje się wokół postaci tego aroganckiego Amerykanina. Przede wszystkim w tych wałkach nie jestem w stanie odnaleźć jakiejkolwiek myśli przewodniej, chyba że jądrem ich te drażniące, powtarzane z uporem maniaka obłędne dysonanse, chaotyczne sprzężenia i piski? Dodatkowo miernota aranżacyjna smuci, a dobór środków do uzyskania intrygującego efektu zbyt sztampowy. Bezustanne polotu pozbawione, chaotyczne perkusyjne bicia wraz z wyjącym, ujadającym w natłoku riffowej nawałnicy głównym bohaterem tego przedsięwzięcia zwyczajnie męczące. Ja tego nie kupuje bo zwolennik ze mnie tradycyjnego mimo wszystko myślenia o budowie kompozycji, gdzie agresja czy gwałtowność zaprzęgnięte w pewne ramy, nie używane na oślep. I może to fakt, że taka dźwiękowa kreacja to jednak nie do końca moja bajeczka. Jednakże znając odrobinę szeroką gamę aktywności Anselmo w muzycznym biznesie, inne ekstremalne wcielenia bagiennego krzykacza, pomimo mojej ignorancji wobec gatunków w jakich osadzone - takiego efektu miałkości nie wywoływały. Ogólnie te ostatnie działania Phila dla mnie niezrozumiałe, pomysły na ep-kową działalność wydawniczą Down czy lawirowanie pomiędzy licznymi, często o znikomym znaczeniu składami. To rozczarowanie z nietrafionymi oczekiwaniami związane lub  niespełnioną nadzieją na spektakularne przełamanie twórczego zastoju. Odstawił dragi i miota się chłop wśród  koncepcji i planów które artystycznie dość wątłe w głębokim undergroundzie zbytnio unurzane. Powrót do surowych źródeł nazbyt ze stagnacją rozwojową skojarzył, a dla mnie od zawsze to co podziemne z rewolucyjnymi trendami związane stąd trudno mi o akceptacje dla takiej formy. Zbyt wiele w tym chaosu i coś takie przeczucie posiadam, że finalnym efektem tej muzycznej szamotaniny będzie jednak powrót Pantery z Wylde'm - prędzej czy później!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj