niedziela, 21 grudnia 2014

Platoon / Pluton (1986) - Oliver Stone




To był ten czas w karierze Olivera Stone’a, kiedy największe dzieła popełniał. Dziś to już zupełnie innej, niestety dużo niższej klasy reżyser i jak wynika z publicznych wypowiedzi innej mentalności człowiek. Wtedy jednak potrafił za pomocą obrazu i treści ukazać często kontrowersyjne historie z bogatą warstwą emocjonalną i pełne materiału do przemyśleń. Pluton niezaprzeczalnie jest przykładem świetnego warsztatu reżyserskiego, naturalistycznego w formie i dojrzałego w wartościowe przekazanie idei celnie piętnującej bezlitosną politykę. To zapis w rodzaju dziennika przeżyć młodego człowieka, który jako ochotnik trafia na pierwszą linię walki, zdobywa doświadczenie i przechodzi błyskawiczną lekcję pokory wobec tamtejszych realiów. Okrucieństwo strachem, zemstą, bezkarnością czy instynktem motywowane staje się codziennością, ludzkie odruchy rzadkością, a bezlitosne okoliczności wojennej pożogi nieodwracalnie na psychice piętno odciskają. Największymi ofiarami wojny niewinne istoty, bezbronni cywile, zdezorientowane dzieci, czy właśnie ideowi naiwniacy – wszyscy oni zakleszczeni w uścisku politycznych rozgrywek. Ten obraz to ogromny ciężar, druzgocące przeżycie, które zmienia perspektywę spostrzegania. Widziałem go tak wiele razy, a zawsze to seans wyjątkowo intensywny - to ból psychiczny tak głęboki, iż niemal fizycznie odczuwalny. Zadbał Stone o ten efekt szczególnie dzięki poruszającej warstwie muzycznej i mistrzowskim kreacjom Dafoe, Berengera, Whitakera, Dillona, McGinleya i oczywiście Sheena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj