środa, 11 marca 2015

Hotel Rwanda / Hotel Ruanda (2004) - Terry George




Typowej oceny efektów pracy filmowców w tym miejscu nie będzie, bo nie o to zapewne im chodziło, by w pierwszym planie o artystycznej, czy technicznej stronie ich obrazu dyskutować. Tutaj najważniejszy jest temat jaki poruszony i efekt w postaci dotarcia do świadomości widza, by otworzył oczy i zobaczył do czego zdolny jest człowiek, zarówno w tym swoim ludzkim i nieludzkim obliczu. Co jest do cholery z tym ludzkim gatunkiem? Posiadamy rozum, wolną wolę, a stajemy się tak często niewolnikami najgorszych instynktów. Pętani żądzami, kierowani agresją i brutalnością, z nieodpartą chęcią posiadania władzy i bezrefleksyjnego wykorzystywania jej przywilejów. Bez litości, bez emocji, bez SENSU! Te autentyczne wydarzenia wstrząsają i poruszają, a że miejsce miały w zakątku globu dla cywilizowanego świata mało istotnym to i w mediach przebiły się fragmentarycznie. Świat wiedział, ale niemrawo interweniował, a działania jakie w ramach sił ONZ były podejmowane, tylko obnażały słabość wszelkich inicjatyw tego rodzaju. Siły pokojowe, oddziały rozjemcze to tylko pozorna aktywność, usprawiedliwienie dla cywilizowanego zachodniego świata, że coś robi i nie jest zupełnie obojętny. Chociaż co ja tam tak naprawdę wiem, po co próbuję posiadając okrojoną wiedzę komentować. Nie znam praktycznej strony funkcjonowania w tak dramatycznych okolicznościach, opieram się na wiedzy potocznej, a ona skażona wieloma zaburzającymi trzeźwość czynnikami. Wiem tylko, że wszelkie tragedie i dramaty na masową skalę swój początek mają w bezpodstawnych, nonsensownych podziałach, na tych lepszych i gorszych, posiadających racje i jej pozbawionych, na tych z władzą w rękach i tych przez nią ciemiężonych. Stamtąd frustracja nas dopada, która nieracjonalne działania przynosi – zemsta, odwet to pojęcia, które w samonapędzający się cykl wprowadzają, takie sprzężenie zwrotne trudne do zatrzymania. To masowy obłęd, pieprzony amok kiedy odbiera się życie tylko dlatego że można, z motywacją typu, bo to bezkarne i poczucie wyższości wzbudzające. Ogromny wstyd i bezradność odczuwam, gdy takie obrazy oglądam, przeżywam to bardzo gwałtownie i obiecuje sobie, że nie będę się nimi już katował. Wiem jednak, iż nie ucieknę przecież od świadomości takich wydarzeń, nie zagłuszę ludzkich odruchów, a moja bierność wobec nich musi być karana przynajmniej psychicznym obciążeniem. Póki takie obrazy jak Hotel Ruanda mną wstrząsają, to wiem że istotą wrażliwą pozostaję. Mam tylko nadzieję, że tego rodzaju konfliktów w wymiarze praktycznym nigdy nie zaznam i że nadal żyć będę w rzeczywistości niedoskonałej, ale chociaż względnie bezpiecznej. Jeśli jednak inaczej będzie po której stronie stanę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj