sobota, 5 października 2019

Midsommar / Midsommar. W biały dzień (2019) - Ari Aster




Dziesiątki wyczerpujących analiz od kilku miesięcy wpychało się na fejsa ścianę. Może jeszcze więcej ich zapewne naturalnie w szerokiej perspektywie czasu do mnie dotrze, a ten ich sprzed momentu natłok to tylko co najwyżej połowa kropel w morzu wszystkich, które powstają i powstaną. To siła popularności, to moc oddziaływania marketingowego popartego, co istotne klasą debiutu Ari Astera, ale czy moc zainteresowania idzie w parze z jakością wykonania i siłą rzeczywistego oddziaływania? Korzystając już dziś z osobistego doświadczenia, lecz i podpierając się po trosze spojrzeniem innych par oczu i interpretacją intelektualną innych umysłów stwierdzam, że tak od strony efektu wizualnego będącego wynikiem pracy między innymi operatora o polskim pochodzeniu, to kapitalna robota i jedna z najlepszych produkcji nie tylko tego roku. Rzecz w tym jednak, że walor obrazu oparty o przewrotne wykorzystanie pełnego słońca do uzyskania, może nie przede wszystkim, ale jednak również przerażenia, to zbyt mało by było aby wraz z chórem komplemenciarzy piać z zachwytu. To też myślę, iż Aster wiedział i oprócz doskonałego warsztatowego rzemiosła względnie jeszcze młodego speca od zdjęć, sam poszedł szerokim gestem w stronę atrakcyjnej zabawy formą. W niej bowiem dostrzegam pierwszoplanową rolę i świadomą motywacje twórcy, aby w gruncie rzeczy stworzyć mistyczny spektakl o dość rozbudowanym widowiskowym charakterze. Może nieco zaszokować aranżując rodzaj spirytystycznego horroru z obfitym wykorzystaniem pogańskich guseł, tudzież okultystycznej symboliki w formule jednocześnie dramatycznego i groteskowego quasi misterium. Pod tą chwilami mocno szokującą i dogłębnie hipnotyzującą warstwą tajemniczych obrzędów kryje się jednak też intrygująca, choć tak jak myślę i dałem to do zrozumienia powyżej niefundamentalna warstwa do intelektualnej analizy. Sprowadzająca się w zasadzie do próby odnalezienia wsparcia i sensu poprzez docenienie znaczenia wspólnoty i czerpania z siły grupowej empatii w przeżywaniu gniewu i żałoby będącej wynikiem potężnej traumy. Chciałbym przez to półżartobliwie powiedzieć, że w pewnym, zapewne częściowym rozumieniu (być może tylko moim) film Astera zachęca do korzystania w sytuacjach kryzysowych ze wsparcia terapii grupowej, jak i przestrzega przed zagrożeniami sprowadzonymi do bezpośredniego sensu stwierdzenia "podziel się z grupą". Wspólnota pomaga i wykorzystuje, inaczej daje i odbiera, a jak każdy średnio ogarnięty pięciolatek już wie, kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj