wtorek, 29 października 2019

Utøya 22. juli / Utoya, 22 lipca (2018) - Erik Poppe




Napiszę wprost i ograniczę się do jedynie kilku zwięzłych zdań. Mniej więcej w tym samym czasie nad tragiczną historią z wyspy Utoya pochylił się Paul Greengrass (niewątpliwie uznany światowej klasy fachowiec od fabularyzowania autentycznych wstrząsających wydarzeń - Krwawa niedziela, Lot 93) i właśnie Erik Poppe - nabierająca od lat wiatru w żagle, jeszcze nadal lokalna, ale już chyba bardzo mocno pukająca do elity europejskiej, norweska reżyserska figura. Jednak obydwie produkcje łączy niewiele prócz rzecz jasna fundamentu, bowiem w odróżnieniu od Greengrassa Poppe skupił się wyłącznie na samych wydarzeniach z wyspy, bez całych okoliczności przed i po tragedii, patrząc na nie z perspektywy ofiar szaleńca. Stąd efekt daleki jest od typowo fabularnej opowieści, czy kroniki wydarzeń, a przybiera on formę niemal gry komputerowej, w której uczestniczymy i z punktu widzenia pierwszej osoby walczymy o ocalenie. Kamera jest żywa, niezwykle intensywnie dodająca charakter sytuacji w której strach, panika i chaos nadają jej potwornie realistycznego sznytu. Dlatego też trudno polecać tego rodzaju seans, gdyż jest to przeżycie gwałtownie poruszające i szalenie traumatyczne, sytuujące formalnie obraz na pograniczu wstrząsającego dokumentu i jak wyżej zaznaczyłem angażującej psychicznie niemal realnej fizycznej walki o życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj