Prawdziwy naturalny i szczery, nostalgiczny i dramatyczny z idealnie dobranym głębokim w wymowie tytułem. Spójny i wymowny pod wieloma względami, na wielu poziomach, zbudowany w sposób przemyślany w istotnym stopniu ze znakomicie przygotowanego materiału w rodzaju dzienników video-fonicznych, pochodzących z domowego archiwum rodziny bohaterki. Ze szczególną dbałością o detal stanowiący o wysokiej świadomości potęgi jaką owe przedmioty z otoczenia jak i samo miejsce, dom czy właśnie artefakty rodzinne posiadają na sugestywnie sentymentalny wymiar opowiadanej tragicznej historii, w której myślę nie było najistotniejsze samo zdarzenie (historia bohatera granego przez Bartka Topę jest jedynie tłem dla wiwisekcji relacji między członkami rodziny w gigantycznej traumie), a wszystko to co owa decyzja dramatyczna w sensie relacji pomiędzy wspaniale wcielającymi się w rolę rodzeństwa młodymi aktorami z zaciśniętymi wargami obserwowałem. Raz to kapitalne dojrzewające wciąż przecież aktorstwo, dwa cała gama emocji kłębiących się w głowach trójki rodzeństwa, z którego każde z nich przeżywa wewnętrznie i zewnętrznie traumę na swój sposób, a która z pozoru z początku ich dzieląc, z biegiem czasu ich wiąże, łączy w trudnej relacji - utwierdzając wzruszająco w bliskości. Głębia autentyzmu tego procesu mnie zachwyciła i poruszyła, więc poniekąd tych moich własnych, jak i postaci emocji pulsujących w sercach i wrzących w głowach nie sposób mi tutaj oddającymi ich intensywność słowami określić - tak mocno uderzyło, że pozostawiło wręcz w katatonicznym otępieniu, mimo iż finał piękny i stonowany. Niemniej jednak całe to rozgrzebywanie, drapanie ran i dezynfekowanie skruszyło i rozbiło, bowiem nie było nawet w odrobinie sztuczne, nie filmowo przedramatyzowane, tylko w punkt, z balansem idealnym uderzało, a kilka ze scen wyrywało wręcz serce, gdyż te wszystkie cechy postaw figur dramatu (bezradność, autoagresja, wyparcie i obsesja) ujęto w całokształt mechanizmu naznaczającego indywidualnie i grupowo. Po nitce do kłębka byłem prowadzony, lecz bez intencjonalnie pominiętego wprost wyjaśnienia dlaczego, by skupić się na żywych, którzy poradzili sobie na tyle o ile jest to przecież możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz