W nieomal skrajnie nieprzyjaznych warunkach na klatę seans oscarowego kandydata przyjąwszy (chłód klimatyzacji, chłód tematu oraz gigantyczne prawie trzy godzinne rozmiary do niemalże północy przez zmysły zasysane), uznaję zebrawszy wszystkie za i wszelkie przeszkody pod uwagę biorąc, iż poniekąd wręcz katorgą będąc, była to lekcja pokory ubogacająca i składała się nie tylko z permanentnej walki z mrożącą krew w żyłach lodówką nawiewu, ale też właśnie potwornie przejmującym, aż w kościach trzeszczało problemem natury ideologicznej oraz psychologicznej. Nasienie świętej figi jak zapewne zainteresowani doskonale wiedzą analizuje erudycyjnie temat reżimowych reperkusji w świecie doktrynalnego totalitaryzmu islamskiego, gdzie normalność pod ciężkim butem nakazów i zakazów. Patriarchatu podniesionego do rangi oczywistości i uwikłanych w ten tradycyjny i bardzo na rękę męskiemu ego format, kobiet z dwóch pokoleń. Państwo totalitarne w tle i u fundamentu, protesty kobiet pamiętne o których informowały dość szeroko media, a o których dalszych losach szybko zrobiło się cicho. Być może nie przyniosły żadnych większych skutków prócz cierpienia tysięcy może milionów tak zaangażowanych jak przypadkowych uczestników dramatów - lecz kto panuje nad frustracją, gdy zapędzany jest systematycznie co dnia pod ścianę. Uważam, czuję, iż powstało kino zaskakująco europejskie jak na warunki, ale też może właściwe dla sytuacji prywatnej reżysera (uciekinier irański) - kino mnie kojarzące się z kilkoma ostatnimi doskonałymi produkcjami pochodzącymi z byłego bloku wschodniego, choć rzecz jasna uwikłane w anturaż bliskiego wschodu religijnie i politycznie. Przechodzące narracyjnie od szerszego kontekstu rodzinnego ogólnego do głębokiego polityczno-społecznego, by płynnie wrócić do relacji rodzinnych w perspektywie owych wydarzeń i pewnego incydentu symbolicznego prowadzącego do rodzinnego koszmaru. Ciąg wydarzeń jest zaskakujący, mimo to spójny, trudno mu zarzucić brak psychologicznej logiki, szczególnie gdy uświadomi sobie widz, iż nawiązuje budową do tragedii antycznej i zawiera w sobie metaforyczny przekaz obfity. Jednako jako całość jest materiałem nader przygnębiającym, monotonnym i jedynie w fazie finałowej dynamicznym, więc rozmiary czasowe mogą działać na jego niekorzyść, choć trudno sobie wyobrazić aby autorzy mogli cokolwiek z niego wyciąć, a wymowa antyreżimowa tym samym by na tej ingerencji nie ucierpiała. Mam wrażenie bowiem że koncepcja merytoryczna wraz z tempem i precyzyjnym praktycznym jej tkaniem, nie mogłaby zostać pozbawiona cech wytrwałego, cierpliwego rozwijania każdego z wątków, wraz z oblekania ich odpowiednią atmosferą i wynikania kolejnych zmiennych na takie a nie inne zachowanie bohaterów oddziałujących. Przypowieści mają swoje prawa, a prawem tejże jest brak ograniczeń, gdy artystycznie, warsztatowo oraz przedmiotowo obraz nie podlega jakiejkolwiek krytyce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz