Pierwszy plan to koncertowa robota operatora, urokliwe
lokacje, barwne kadry i dynamiczne ujęcia. Wizualny przepych dominuje, a
wtórują mu sztuczki spod ręki speca od efektów specjalnych. Daje to
spektakularny efekt wynikający z natężenia bodźców wzrokowych i plastycznie
jest dla widza niezwykle atrakcyjne. Ale to tylko fasada, takie „szoł” dla oka,
które skrywa pod tym malowniczym anturażem drugi plan. Ten właściwy, czyli
głęboko filozoficzną przypowieść. Jej jądrem człowiek i jego potrzeba
poszukiwania transcendencji. Bytów pod postaciami bóstw i tej odwiecznej
konfrontacji racjonalizmu z religijnością, starcia „ja wierzę” z „ja nie
wierzę”. Dwie historie zaproponowane – ta podkolorowana i ta bez kosmetyki.
Pytanie którą wybierasz zadane i odpowiedź uzyskana, która sugestywnie fenomen
wiary wyjaśnia. Możesz dla potrzeby ducha uwierzyć w niezrozumiałe lub po
gruncie twardo stąpając pogodzić się z prozaicznością życia. To ty decydujesz co
dostrzeżesz i co przed tobą pozostanie ukryte. Nie udowodnisz istnienia Boga, bo
wiara to przeświadczenie bez niepodważalnych dowodów. Tyle, że łatwiej się chyba żyje gdy
wyobraźnia hiperaktywna. Podobno – chyba? :)
P.S. I to wszystko co powyżej napisane to prawda,
cała prawda i tylko najprawdziwsza prawda. Byłby zachwyt bezgraniczny gdyby
nie ten moralizatorski ton i zbyt neonowe sztuczki wizualne. Rozumiem, taka
koncepcja twórców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz