poniedziałek, 7 marca 2016

Carol (2015) - Todd Haynes




Tak, to był seans intensywnie artystyczny, zniewalający gęstą atmosferą, w formule głębokiego i dojrzałego poetyckiego dramatu. Hipnotyzujący wybornym tematem muzycznym oraz grą światła i cienia w przepięknych ujęciach ludzi i miejsc. Zachwycający wyrafinowanym spojrzeniem na filmową formę i przenikliwą, lecz nienatrętną psychologię. W mym subiektywnym przekonaniu kino wybitne, wyraźne skojarzenia pobudzające z Samotnym Mężczyzną Toma Forda i Drogą do szczęścia Sama Mendesa. Bo oto wątek kontrowersyjny, faktura pełna artyzmu, klimat hipnotyzujący i emocje wrzące niczym wulkan przed erupcją. Spojrzenia powłóczyste, uczucia żarliwe, relacje w skomplikowanych konfiguracjach i zaskakujących konstelacjach. Instynkty, potrzeby, egoizm i poświęcenie, pożądanie i przede wszystkim miłość, bez etykiet. Akcja leniwie się rozwija i na powierzchnie stopniowo namiętnie kłębiące się emocje wypycha. Uwielbiam takie kino, gdzie tak wiele między wierszami się dzieje, kiedy pulsujący w ukryciu nerw dramaturgii, takie natężenie przeżyć serwuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj