Już Frank zwiastował spory potencjał jaki posiada i jakim może w pełni błysnąć Lenny Abrahamson. W swojej lidze
był to bowiem obraz znakomity i nie jest dla mnie zaskoczeniem, że sięgając
obecnie po temat o zdecydowanie większym kalibrze dramatycznym potrafił wykrzesać
z historii pełną gamę emocjonalnych odcieni. Opowieść jest jasna i przejrzysta,
okrojona z wyczuciem do wątków najistotniejszych, oparta o wewnętrzne przeżycia
dwójki osób – matki i syna. Nie zamierzam fabuły streszczać, nawet więcej, nie
będę próbował opisać w najbardziej ogólny sposób o czym jest Room.
Napiszę tylko, że to poruszający obraz wewnętrznego świata bohaterów, którzy po
traumatycznych przeżyciach próbują odnaleźć się w nowej dla siebie
rzeczywistości – tak bardzo indywidualnej dla każdego z nich z osobna. Ich
życie diametralnie się zmienia, a ucieczka i ocalenie to dopiero początek
długiej walki o względną normalność. W tym dążeniu do asymilacji w diametralnie
innym od dotychczasowego środowisku, przejściu z ograniczenia fizycznego do
mentalnego towarzyszy im nieracjonalna tęsknota. Szczególnie dla dziecka
opuszczenie miejsca fizycznej izolacji jest doświadczeniem dekonstruującym
osiągnięty model bezpieczeństwa. Odzyskana wolność odbiera mu fundamentalny element jego świata – mama nie jest już tylko i wyłącznie dla niego, ona
względnej autonomii potrzebując nieświadomie zaburza bardzo względną równowagę dziecięcego świata. Pokój odcisnął na nim gigantyczne piętno, pytanie tylko jak długa droga by zniwelować potworne skutki. Wspaniały obraz ze znakomitymi rolami głównych bohaterów i pełnym
autentyzmu wglądem psychologicznym w postaci oraz przenikliwym ukazaniem skomplikowanych relacji. Trudno nie poddać się jego oddziaływaniu, ciężko pozostać obojętnym wobec przedstawionych zdarzeń.
P.S. Jacob Tremblay - warto zapamiętać nazwisko tego młodziana!
P.S. Jacob Tremblay - warto zapamiętać nazwisko tego młodziana!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz