niedziela, 13 marca 2016

Concussion / Wstrząs (2015) - Peter Landesman




Od razu do rzeczy, bez owijania w bawełnę, względnie pieszczenia się z materią. Jak zobaczyłem, że "podziwiać" tutaj będę dwóch Panów gwiazdorów (Will & Alec) którzy swą manierą aktorską sprzed ekranu w większości przypadków mnie przepędzają, to obawy spore miałem że mękę sobie funduję. Jednak te liczne przychylne opinie o Concussion kazały mi chociaż na chwilę porzucić uprzedzenia i dać szansę, gdy dodatkowo temat zdawał się ciekawy. Jeśli liczycie, że przyznam się w tym miejscu do bezpodstawnej awersji do obu Panów to was rozczaruję. Nie ma mimo to podstaw po seansie ze wstrząsem (wstrząsu nawiasem mówiąc nie doświadczyłem) bym napisał, że Will Smith mnie poruszył, a Alec Baldwin zaskoczył. Zwyczajnie dostosowali się idealnie do poziomu całości, czyli zafundowali nieskuteczną grę w "porusz widza". Emocjonalnie jałowe to było, bo te nadęte gadki serwowane uparcie za cholerę prócz poczucia zażenowania głębszych emocji nie wzbudziły. Do bólu przewidywalny, zbudowany na topornych szablonach, bez nawet minimalnej dawki suspensu wynudził mnie śmiertelnie. Te pompatyczne frazesy, egzaltowane uzasadnienia, wszechobecna missssjjja i ckliwa troskliwość wymęczyły okrutnie. Przykro mi, bo to zaprzepaszczony potencjał dobrego tematu. 

P.S. Tak na marginesie, te tysiące pozwów od byłych zawodników NFL o czym na końcu zostałem poinformowany, świadczy tylko o ich poziomie rozwoju intelektualnego, względnie zwykłej pazerności - kto by się przecież spodziewał, że napierdalanie łbem w inne łby żadnych urazów nie spowoduje. Przecież ich fizjonomia bliźniacza z tą dzięcioła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj