piątek, 25 marca 2016

Tool - Ænima (1996)




Kiedy Undertow jeszcze dosyć był surowy, odrobinę skażony wpływem debiutanckiej epki, tak Ænima to w pełni dojrzała produkcja zarówno kompozycyjnie jak i brzmieniowo. Sound czytelny i na tyle długowieczny, że po upływie dwóch dekad pozostaje względnie aktualny. Spójność w obrębie produkcji i specyfiki kompozycji, to zdecydowanie czołowy atut krążka, bo ponadczasowość dźwięków kreowanych przez ekipę Toola wspierana jest przez trafnie ukręcone brzmienie. Album jest odpowiednio czytelny i jednocześnie przesiąknięty gęstą, mroczną i duszną atmosferą. Formalna konstrukcja krążka nie powoduje przesytu czy dominacji jednej formuły - ten potencjalny monolit złożony z numerów kluczowych (Stinkfist, Eulogy, H, Forty Six & 2, Hooker with Penis, Jimmy, Pushit i Ænima) jest z wyczuciem przełamywany miniaturkami o różnorodnej proweniencji. W tekstach jest do bólu poważnie i zarazem z dystansem przewrotnie, muzycznie zaś mozolnie rozwijane tematy dążą do punktów kulminacyjnych gdzie erupcja napięcia następuje. W tej rockowej formule opartej na podstawowym instrumentarium czuć chłód industrialu, lecz nie wynika on z użycia wyłącznie wspomagającej elektroniki, tylko kreowaniu odhumanizowanego klimatu dzięki zręcznemu balansowaniu pomiędzy ciszą a hałasem - wszystko podporządkowane progresywnemu zacięciu i mrocznej psychodelii. Jedyne w swoim "toolowym" rodzaju, ekscytujące i inspirujące przeżycie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj