sobota, 12 marca 2016

Brooklyn (2015) - John Crowley




Romansidła w klasycznym „babskim” wydaniu u mnie nie przejdą, mam uczulenie na miałkie powielanie schematu w rodzaju ona poznaje jego i pomimo przeszkód wszelakich uczucie zwycięża, a przed nimi długotrwała perspektywa szczęścia. Stąd mimo przychylnych opinii ze strony krytyków z dużym dystansem wobec tej produkcji stanąłem. Szczególnie, że całe tło dla romansu w postaci emigracji głównej bohaterki do ziemi, gdzie sen zwany amerykańskim może się spełnić spaczone fatalnym obrazem Jamesa Gray'a sprzed 3 lat. Imigrantka (bo o niej mowa) z Brooklynem nie ma co ukrywać dzieli w sporym stopniu podobny schemat jednak (i tu wyraźny akcent stawiam) po seansie absolutnie tych produkcji na jednej półce stawiać nie będę. Jakościowo one biegunowo odmienne, bo gdy „zły” wzorzec raził sztucznością i emocjonalną pustką to model „dobry” zachwyca realizmem i naturalnymi wzruszeniami. W czym tkwi recepta na sukces, jak twórcy Brooklynu odnaleźli przepis skuteczny na zjednanie sobie przychylności profesjonalnej krytyki i mojej skromnej osoby? Mianowicie dzięki obsadzie, szczerym kreacjom Saoirse Ronan i Emory Cohena. Między nimi po prostu czuć chemię, więc z miejsca autentycznie ich relacja wygląda i pomimo, że jak wcześniej wspomniałem miłosne historyjki to ja z trudem trawię, to tym razem bardzo przyjemnie było obserwować zakochanie. Bohaterowie uroczy, a uczucie między nimi tak pięknie rozpromienione, że ulec temu czarowi w stanie byłem. I gdyby ktokolwiek zanim film obejrzy pomyślał, że dla samej miłości, nawet tak pięknie ukazanej to czasu przed ekranem nie będzie tracił, już spieszę dodać, iż kontekst emigracji dodaje produkcji dodatkowych rumieńców i w niezwykle dojrzały i przenikliwy sposób rysuje obraz dwóch biegunowo odległych miejsc, z odmienną mentalnością i kulturą. Psychologiczna strona, świat wewnętrznych przeżyć, dylematów, sercowych rozterek, pokus w kontrze do obowiązków, sentymentalnych więzów i porywów to cały wachlarz skomplikowanych zależności. Przekonująco i dojrzale merytorycznie uzasadnionych wplecionych z lekkością w stonowany, subtelny i wysmakowany pod względem artystycznym obraz złożony z ujęć w których twarze postaci lustrem dusz, a w ich odbiciach masa emocji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj