Romansidła w klasycznym „babskim” wydaniu u mnie nie
przejdą, mam uczulenie na miałkie powielanie schematu w rodzaju ona poznaje
jego i pomimo przeszkód wszelakich uczucie zwycięża, a przed nimi długotrwała
perspektywa szczęścia. Stąd mimo przychylnych opinii ze strony krytyków z dużym
dystansem wobec tej produkcji stanąłem. Szczególnie, że całe tło dla romansu w
postaci emigracji głównej bohaterki do ziemi, gdzie sen zwany amerykańskim może
się spełnić spaczone fatalnym obrazem Jamesa Gray'a sprzed 3 lat. Imigrantka (bo o niej mowa) z
Brooklynem nie ma co ukrywać dzieli w sporym stopniu podobny schemat jednak (i
tu wyraźny akcent stawiam) po seansie absolutnie tych produkcji na jednej półce
stawiać nie będę. Jakościowo one biegunowo odmienne, bo gdy „zły” wzorzec raził sztucznością i emocjonalną pustką to model „dobry” zachwyca realizmem i naturalnymi
wzruszeniami. W czym tkwi recepta na sukces, jak twórcy Brooklynu odnaleźli
przepis skuteczny na zjednanie sobie przychylności profesjonalnej krytyki i
mojej skromnej osoby? Mianowicie dzięki obsadzie, szczerym kreacjom Saoirse
Ronan i Emory Cohena. Między nimi po prostu czuć chemię, więc z miejsca
autentycznie ich relacja wygląda i pomimo, że jak wcześniej wspomniałem miłosne
historyjki to ja z trudem trawię, to tym razem bardzo przyjemnie było obserwować
zakochanie. Bohaterowie uroczy, a uczucie między nimi tak pięknie
rozpromienione, że ulec temu czarowi w stanie byłem. I gdyby
ktokolwiek zanim film obejrzy pomyślał, że dla samej miłości, nawet tak pięknie
ukazanej to czasu przed ekranem nie będzie tracił, już spieszę dodać, iż
kontekst emigracji dodaje produkcji dodatkowych rumieńców i w niezwykle
dojrzały i przenikliwy sposób rysuje obraz dwóch biegunowo odległych miejsc,
z odmienną mentalnością i kulturą. Psychologiczna strona, świat wewnętrznych
przeżyć, dylematów, sercowych rozterek, pokus w kontrze do obowiązków,
sentymentalnych więzów i porywów to cały wachlarz skomplikowanych zależności.
Przekonująco i dojrzale merytorycznie uzasadnionych wplecionych z lekkością w
stonowany, subtelny i wysmakowany pod względem artystycznym obraz złożony z
ujęć w których twarze postaci lustrem dusz, a w ich odbiciach masa emocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz