sobota, 2 września 2017

American Made / Barry Seal: Król przemytu (2017) - Doug Liman




Natychmiast bez zbędnego wstępu napiszę, iż American Made to spore pozytywne zaskoczenie, szczególnie iż po ostatnich aktorskich wyborach śnieżnozębnego Tomeczka nie miałem nadziei na odbicie się tego dojrzałego chłopczyka od niemal dna, do którego zaczął dobijać. W roli Barry’ego Seala odnalazł się ku mojej radości znakomicie, idealnie wkręcając się w nie do końca poważną formułę, jaką zaproponował Doug Liman wraz ze scenarzystą w osobie Gary’ego Spinelli. Na dużym luzie ta jazda, ze sporym polotem i komediowym sznytem na przecież w sumie dramatycznym obliczu pokazanej historii. Może ten dystans co poniektórych razić, kierować ku przytykom w rodzaju hollywoodzka fabryka marzeń rzeczywistość przefiltrowała uzyskując zgrabną bajeczkę, która ze stanem faktycznym nie ma nic wspólnego. I racja, bo trzeba by być ślepym i naiwnym totalnie by nie dostrzec, że autentyczne wydarzenia to tylko punkt wyjścia, a dalej to już wyobraźnia i brawura króluje. Ale czy zawsze musi być do przesady na poważnie? Konkretny cyrk na ekranie zasysa, pieprzony obłęd pochłania – jak to ogarnąć, tym bardziej dać wiarę, że to wszystko wydarzyło się naprawdę? Widowiskowa formuła, pomysł na ogarnięcie i pokazanie tematu atrakcyjny. Niezwykle barwnie z dobrą stylizacją kadrów na przełom lat 70 i 80-tych, ze śmierdzącą polityką w tle i przede wszystkim dynamiczną akcją na froncie, z niezłym poczuciem humoru oraz świetnym aktorstwem, bez wyjątków. Historia dramatyczna sprzedana w konwencji niemal komediowej, ale uważaj chłopaczku czy dziewczynko (wy którzy to teraz pod wpływem powzięliście chytry plan, by jak Barry szmalu już wkrótce nie mieć gdzie upychać), że takie życie w luksusie materialnym i permanentnym ryzyku kończy się niemal zawsze sześć stóp pod ziemią. Żyć szybko, umierać młodo? Nic nie trwa podobno wiecznie, szczególnie dobra passa ma swój koniec i nie jest happy endem.

P.S. Można by napisać, szczególnie w tonie dobrej kultury, że to promocja wizerunku przestępcy, ale powiedzcie mi kto nie ma podwójnej natury, lub tym bardziej nie jest łasy na szybką kasę? Niech ten wyjątek pierwszy rzuci w postać Barry’ego kamieniem. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj