Steven Soderbergh nierównym twórcą
jest i basta! Tym stwierdzeniem parafrazującym klasyczną literacką frazę z
powodzeniem mógłbym dotychczasową karierę tego jegomościa podsumować.
Argument podstawowy raz! Bo obok takiej petardy jak Traffic, sypnąć
potrafił topornym Contagion czy zwyczajnie kilkoma kiepskimi, tandetnymi
klocami. Dużo działań plus mało czasu mierną finalnie jakość w prostym
równaniu daje - szybki wgląd w filmweb i jasne, 15 lat = 23 produkcje. Do sedna teraz! Panaceum niestety tej tendencji jakościowo nijakiej nie
zmienia znacząco, gdyż wykorzystując ciekawą zagadkę w rezultacie
zaprzepaszcza ją rzemieślniczym wykonaniem. Bez wyrazu, taki iskry i
pasji pozbawiony to thriller, dodatkowo fatalnie Jude'a Law mechaniczną
mimiką, manekina pozą firmowany - na margines swym siermiężnym aktorskim warsztatem
spychający przyzwoite role atrakcyjnych Pań. Straciłem ja już nadzieje
na bogate plony pracy Soderbergha, tym oto sposobem w otchłań niemocy zepchnięty. Kończ waść, miejsca innym ustąp, kasy szkoda! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz