środa, 9 października 2013

The Dillinger Escape Plan - Option Paralysis (2010)




Poddałem się szaleństwu ucieczki Dillingera w dwóch ostatnich studyjnych odsłonach – redefinicji niemalże spojrzenia na fakturę kompozycji. I chociaż wcześniejsze ich albumy są dla mnie nadal niezgłębioną, męcząca tajemnicą, Option Paralysis i tegoroczny One of Us is the Killer lśnią ferią różnorodnych barw intensywnie i urok swój na mnie skutecznie rzucają. Niemal popowe fragmentami, genialnego Grega Puciato zaśpiewy tutaj kluczem - bramą szeroko otwartą. Linie wokalne wybornie podkreślają zarówno pierwiastek obłędu jak i subtelnej introwertycznej podróży. Pełna dynamiki i zaangażowania interpretacja tekstów, wraz z aranżacyjną biegłością sztuką jest swoistą kapitalną umiejętnością, bowiem w ramy jednolite wtłacza tak różnorakie pomysły, jednocześnie nie burząc ich charakteru - kontrastową konstrukcje z powodzeniem spaja wspólnym mianownikiem. Co istotne pogmatwane rytmicznie, matematyczne równania (jak to się w żargonie pismaczym określać przyjęło), których składnikami podstawowe instrumentarium plus wokalna ekwilibrystyka, wzbogacone komponentem o śmiałym przebojowym zabarwieniu walorem immanentym Dillingerów. I ta specyficzna chwytliwość decydującą rolę odegrała w zniewoleniu osoby mojej tego rodzaju dźwiękami. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że zawartość Option Paralysis byłaby w stanie mną owładnąć, gdyby nie motywy, które pozostają w głowie na długo po wybrzmieniu ich w głośnikach, jakby nie wykwintna żonglerka Puciato, wyraźnie nawiązująca do autorskiej formuły legendy w osobie Mike'a Pattona. Ogólnie wyczuwalny jest od tego krążka wpływ twórczości Faith No More – żadne tam dosłowne kopiowanie, jedynie kreowanie bliźniaczej aury, zrywanie więzów konwencji, śmiałe wykorzystywanie rozwiązań z często skrajnych biegunowo, odmiennych gatunków. Wszystko dla finalnie zarówno efektownego jak i efektywnego rezultatu. I tu na koniec apel wystosuje, życzeniowo licząc, iż jakimś fartem będzie wysłuchany. ;) Kroczcie Panowie tą jedynie słuszną ścieżką, w kierunku łamania barier, kreując muzykę eklektyzmem bogatą, śmiałą, intrygującą ale i nośną na swój sposób. Jeśli taki kurs kontynuować zamierzacie, w mojej skromnej osobie fana z pewnością mieć na lata będziecie!

P.S. Poradnik dla kakofonią pozorną tych nut przerażonych. Startujcie z pułapu Parastatic Twins, Widower, Gold Teeth on the Burn, by poprzez Chinese Whispers, Farewell Mona Lisa i Room Full of Eyes na kolejne poziomy wskakiwać. Winszując tym co się na to odważą życzę fascynującej przejażdżki tym rollercoasterem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj