wtorek, 1 października 2013

Tool - Ten Thousand Days (2006)




To już siedem lat minęło od chwili kiedy charakterystyczne pudełko z Ten Thousand Days na regałach sklepów muzycznych zagościło. Czas nieubłaganie prze do przodu nowe trendy w muzyce płodząc, a te wyeksploatowane w czeluściach przeszłości gubiąc. I tutaj sedno dźwięków narzędzia skrywane, iż pomimo chwilowych mód oni pozostają sobą, a kompozycyjne perły jakie znaczą ich istnienie ponad wszelkimi trendami funkcjonują. Nikt kto podstawowym słuchem obdarzony nie powinien po jedynie jednorazowym, incydentalnym kontakcie ze stylem ekipy Keenana z nikim innym ich oryginalnego brzmienia pomylić. Okrzepła marka jaką stworzyli równie pojemna jak i rozwojowa, pomimo pozornego podobieństwa poszczególnych albumów, każdy z nich na swój sposób odmienny, subtelnie paletę barw i odcieni wzbogacający. Do sedna, znaczy do dziesięciu tysięcy dni i jego zawartości już się odnoszę. Klasyczny to album toolowski, bardziej jednak z wytopem z 1996 roku zbieżny, jakby po znacząco progresywnych wycieczkach z Lateralusa odrobinę Amerykanie powrócić chcieli do pierwotnego szlifu. To w przekonaniu moim taka hybryda dzikiej, czasem surowej natury Toola z pełnymi wyobraźni wycieczkami w rejony, gdzie rozwijane stopniowo motywy sięgać kilkunastominutowych epickich form potrafią. I aby całość bardziej urozmaiconą i kontrastową względem siebie uczynić tajemnicze miniaturki dopełniają charakteru krążka. Tam gdzie aura mroczna wyrafinowanie budowana, tajemny klimat misterium o niemal szamańskim charakterze kreuje, w kontrze do niej rozszalałe basu punktowania, perkusyjne złożone kanonady i szlachetna riffów zawierucha, by monotonii uniknąć atmosferę podgrzewa. Cudowna w swej pulsującej dynamice to muzyka, czarująca, finezyjna, ekscytująca, wręcz zniewalająca. Stąd po każdym wydawnictwie uzbrojony w pokłady cierpliwości, znając jednakowoż częstotliwość z jaką studyjne ich prace są kontynuowane na kolejną dawkę nieskrępowanej wyobraźni Keenana, Jonesa, Carrey'a i Chancellora oczekuję. Tym razem wszelako już siódmy rok ciszy, co jakiś czas szczątkowymi wieściami przerywany, tak intensywny głód wzbudza, iż egzamin przed nimi wyjątkowo wymagający. Nigdy nie zawiedli, firmą o najwyższej jakości są postrzegani zatem jakakolwiek wpadka byłaby nie do zaakceptowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj