Moja wina, że przed
seansem zrezygnowałem z jakichkolwiek bardziej szczegółowych informacji w
temacie produkcji Luhrmanna - ba
nie znałem nawet żadnej wcześniejszej ekranizacji powieści F. Scotta Fitzgeralda, będącej tu
bazą dla scenariusza. Nastawienie moje dalekie zarówno od wysokich oczekiwań, jak i obaw było, stąd też z neutralnym podejściem ale i naturalnymi
oczekiwaniami by ciekawy obraz zobaczyć, zderzyłem się ze ścianą banału w
najczystszej postaci. Bowiem zarówno anturaż w jaki wizualnie Wielki Gatsby
został ubrany, jak i sama historia niskich lotów się okazały. Ta pełna
przepychu, spektakularnie kiczowata wydmuszka jedynie wielbiciela photoshopu
lub innego upiększającego tabloidową rzeczywistość wynalazku, zachwycić zdoła.
Wielobarwne wizualnie, drażniąco przejaskrawione i przerysowane widowisko z
wielką pompą nadmuchane jedynie na tym bazuje. Melodramatyczna opowieść mdła
niestety tu sednem, naciągana do granic dobrego smaku, wyłącznie odruch zwrotny
we mnie wzbudziła. Miłość dla mentalnych dzieci jaka tu ukazana w wydaniu aż
tak irracjonalnie skrajnym, iż poczucie zażenowania we mnie obudzone każe mi
pytanie zadać o dojrzałość dorosłych twórców tego kinowego przeboju. Dramatu co
zamiast wzruszać i porywać, uśmiech politowania wzbudza. I gdybym na siłę
próbował w tym pseudo musicalu dla emocjonalnie ubogich jakiegokolwiek plusa
się doszukiwać, to wyłącznie dynamiczny montaż jakieś wrażenie robi - choć
odrobinę jest może w stanie ocenę podnieść. Jednakowoż zbyt nachalne użycie
wszelkiego rodzaju współczesnych tricków, bez smaku permanentna ingerencja
animacji, nawet przy zachowaniu daleko idącego dystansu jest w stanie zburzyć
poprawne wrażenie. I zrozumieć jestem w stanie, że taka forma artystyczna
założeniem reżysera, jednak nawet świadomość faktu tego oraz podczas projekcji
wzbudzanie odpowiedniego nastawienia, korygowanie wcześniejszych oczekiwań,
finalnie poczucia przerostu formy nad treścią nie były w stanie mi oszczędzić.
Chciałem w przekonaniu moim w sposób wyrozumiały zgłębić sens tych
groteskowych działań ekipy Luhramanna, jednakowoż pomimo chęci, ziewanie i
walka ze znużeniem wyrok tak surowy przypieczętowały.
P.S. Karkołomnego
pomysłu z oprawą muzyczną to właściwie nie będę komentował. Kropka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz